sobota, 22 grudnia 2012

Facebook

Odkryłem ostatnio facebooka... nie, to za dużo powiedziane. Umówmy się, że zacząłem go używać ostatnio. I pewnie, zanim mi się znudzi, minie jeszcze kilka miesięcy, ale znając siebie już wiem, że mi się znudzi. Chyba, że rozwinie się w jakimś sensownym dla mnie kierunku.

Użytkownikiem sieci jestem od dziesięciu lat. Zaczynałem - jak tu kiedyś pisałem - od nauki włączenia komputera. Ale potem poznałem wspaniałych ludzi, założyłem własną stronę internetową, potem następną i następną... Nauczyłem się wtedy jednego: jeśli masz oryginalny pomysł na zawartość, to możesz tworzyć poczytne strony z opowiadaniami, albumy graficzne, fora, itd. I zawsze znajdą się ludzie, którzy zechcą Twoją twórczość poznawać i dzielić się własną. Ale 99% stron w internecie sprzed dekady była czysto odtwórcza, nie kreatywna.

Taki niestety jest też facebook. I nic się nie zmieniło w przekroju użytkowników. 99% profili służy do publikowania śmiesznych obrazków znalezionych w sieci, filmików lub cudzych zdjęć. Czasem linków do interesujących artykułów. Wszystko odtwórcze. Minimalny wkład własny

Owszem, na upartego da się nawet bloga prowadzić na FB, choć edytor wiadomości jest niemiłosiernie mały a do wyświetlenia dłuższego tekstu trzeba jeszcze dodatkowego kliknięcia. Układ strony robi się sam - jedyną opcją dla użytkownika jest wyrzucenie czegoś na dwie kolumny zamiast jedną. Ale to sprawdza się w przypadku tylko niektórych zdjęć.

Moim drugim wielkim rozczarowaniem tą stroną jest polityka prywatności. Nie, wcale nie będę typowo narzekał, że jej za mało. Wręcz odwrotnie. Otóż naiwnie sądziłem, że stworzenie profilu na FB pozwoli mi poznawać ludzi o podobnych zainteresowaniach, wymieniać się doświadczeniami i w ogóle jakoś... no, rozwijać się sieciowo. Nic bardziej mylnego.

Zaraz po kilku dniach dostałem urzędowe ostrzeżenie, że mogą mi zamknąć profil ponieważ ośmieliłem się zaprosić do znajomych osobę, która mnie nie znała i ewidentnie sobie tego nie życzyła. Cóż, przeprosiłbym ją tutaj, gdybym wiedział kto zacz i miał nadzieję, że ten blog czytuje. Ale co ja takiego złego zrobiłem?

Wyobrażałem sobie mianowicie, że skoro już przekuję ten irytujący znaczek "Like," który pojawia się dziś niemal na każdej stronie na coś sensownego i będę mógł zobaczyć komentarze ludzi myślących podobnie jak ja, to będziemy mogli wymieniać myśli, obserwować wzajemnie swoje profile, dzielić się spostrzeżeniami itd. Otóż nic z tych rzeczy. Facebook wymaga ode mnie kiszenia się w gronie tych, którzy już są moimi znajomymi i nie wychodzenia ponad ten krąg. Z całym szacunkiem dla moich znajomych - co to za social networking?

Skoro już FB jest platformą odtwórczą, to oczekiwałbym przynajmniej większej kontroli nad szatą graficzną mojej "ściany," czy tam "linii czasu." Lepszej funkcjonalności albumów - choćby możliwości wyświetlania zdjęć w układzie full screen i jakiejkolwiek opcji dzielenia się plikami muzycznymi. Nie, wklejanie linków do youtube zdecydowanie mi nie wystarcza. Mam mnóstwo nagrań, które chętnie zaprezentowałbym znajomym - skoro już mam prawo tylko do własnego grona, prawa autorskie nie powinny być tu przeszkodą, czyż nie?

Tak jak powiedziałem. Pewnie przez parę miesięcy będę się jeszcze bawił facebookiem. Choćby dlatego, że daje mi możliwość poznawania ciekawych stron internetowych, jakich w innym przypadku zapewne nie miałbym czasu odkryć. Ale na dłuższą metę? Wątpię. Chyba pozostanę na razie przy blogach: tym i fotograficznym.

4 komentarze:

  1. Mam podobnie :) W zasadzie używam FB do konkretnych, bardziej praktycznych celów i nie widzę jak na razie w nim nic więcej, niż dobrą tubę do przekazywania informacji grupie osób. Pod tym względem do wspaniałe narzędzie. Ponadto mogę zobaczyć kto daną informację odczytał, więc tym bardziej mnie to satysfakcjonuje. Z drugiej strony FB to okropny inwigilator. Nie wiem, jak wielu ludzi pozwala sobie zajrzeć aż tak głęboko w życie, że każdy niemal może wiedzieć o kimś, nie koniecznie znajomym, aż tyle! Bauman chyba miał rację, uciekamy z samotności, ale tak naprawdę jeszcze bardziej się odgradzając, alienując. Bo czy można powiedzieć, że siedząc samotnie przed ekranem komputera (nawet teraz, bo mój komentarz jest formą komunikacyjną, a dyskusja, która z tego powodu się może się rozegra będzie pełnym aktem komunikacyjnym) tak naprawdę się integrujemy? Ludzie niby są ze sobą bliżej, bardziej, jednak z drugiej strony nie wiemy o sobie niemal nic... To przykre. I widząc, jak wielu ludzi bierze udział w tej "grze", martwi mnie, że wszelkie przestrogi sprzed lat (i to jak dawno temu!) zostały zignorowane...

    Też mi się pewnie FB znudzi, w każdym razie nie widzę w nim tego, co do czego niektórzy wręcz tracą zmysły... I dobrze...

    Pozdrawiam,
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, jako uzależniony od Facebooka muszę powiedzieć, że jest o tyle przydatny, że w zasadzie nie trzeba zaglądać do różnych portali - jak będzie koniec świata, to dowiem się o tym na Facebooku. Prawdą jest to co mówisz, że tam trudno poznać ludzi "nieznanych" - do tego znacznie lepiej służy Google+
    Z drugiej strony na FB dużo dyskusji toczy się na profilach publicznych rozmaitych gazet czy portali. Trochę tego żałuję, bo FB w bardzo kiepski sposób traktuje archiwa - znalezienie tam czegoś po czasie jest prawie niemożliwe. Dlatego dużo energii ładowanej w dyskusje potem przepada...

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja zrezygnowałam z FB dobry rok temu i nie żałuję. Zresztą są dowody na to, że ten portal służy subtelnej inwigilacji obywateli, a po co mi są kłopoty? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Caroll17:10

    A ja nie mam konta na FB. Nigdy nie miałam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.