wtorek, 23 lutego 2010

Spotkanie

Właśnie zamknąłem za nim drzwi. Średniego wzrostu, pewnie ze czterdzieści parę lat, raczej mizerny niż dobrze zbudowany, mówił cicho.

Kiedy zapukał, rozszczekał się pies. Uciszyłem go zanim otworzyłem drzwi. Mężczyzna stał bardzo blisko, nie próbował się cofnąć, choć drzwi otwierają się na zewnątrz. “Słucham?” Zapytałem bo jego pierwsze, niewyraźne słowa uciekły mi. Jednocześnie, odruchowo, lustrowałem go oczami, oceniałem.

“Zbieram pieniądze na chore dziecko…” Tylko tyle zdążył powiedzieć, zanim przerwałem mu słowami: “Nie mogę panu pomóc,” i zamknąłem te cholerne drzwi. Jeszcze o nim myślałem, kiedy wpadł do domu mój syn i od razu rzucił się do komputera. “Mogę ci pokazać te korki co bardzo chciałem?” Zapytał właściwie pro forma i otworzył stronę firmy Nike. Ładne korki, faktycznie. Jakieś trzysta złotych, dla mnie w sumie drobiazg. Ciekawe, ile trzeba było na to chore dziecko…

Ja wiem, tak się nie zbiera pieniędzy. Gdyby mój syn wymagał kosztownego leczenia, a ja przestałbym zarabiać tak dobrze jak zarabiam, poszedłbym do parafii, do Caritasu, podzwonił po fundacjach, może zamieścił ogłoszenie gdzieś…

Skąd mam wiedzieć, czy facet nie chodzi po mieszkaniach w celach rozpoznawczych? Popatrzy, czy ładnie urządzone, powie kumplom czy warto robić skok… A może zabrakło mu na flaszkę? Albo dragi? Dlatego z nim nie dyskutowałem. Kilka tygodni wcześniej chodził młody, upośledzony chłopak, sprzedawał gipsowe koszmarki - wykonane przez takich jak on. Z porażeniem mózgowym czy innymi formami upośledzenia. Kupiłem, nawet przepłaciłem - jestem w porządku, prawda? Tamten był czysty, miał jakieś certyfikaty, nawet jeśli paskudztwo, to przynajmniej coś robili, a nie tak - samo żebractwo. I na szkołę w Laskach posłałem kilka przelewów i 1% podatku oddaję i Orkiestrę Świątecznej Pomocy co roku… Mam czyste sumienie.

To dlaczego nie mogę zapomnieć oczu tego mężczyzny? Nawet prośby w nich nie było, tylko jakaś taka… pustka i brak nadziei. Przecież postąpiłem mądrze i ostrożnie. Na wszelki wypadek nie dałem się nabrać. Chroniłem swój dom i rodzinę.

Panie, jeśli to Ty przyjdziesz tu kiedyś, daj żebym nie był aż tak przezorny…

3 komentarze:

  1. no wiesz..ON już był i poszedł..mogłeś chociaż z człowiekiem pogadać..czas też masz płatny>?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogłem, choć właśnie czas mam płatny… Ale nie o to chodziło.

    Mogłem i powinienem był, to właśnie zrozumiałem. Tyle że po fakcie, to łatwo. A kiedy przychodzi, najtrudniej jest odrzucić stare nawyki i po prostu zaufać.

    Czy my jeszcze umiemy tak zaufać? Obcemu na ulicy, w kawiarni, w drzwiach własnego domu? W dzisiejszych czasach?

    OdpowiedzUsuń
  3. “my” nie.. “my” tego swiata nie umie..
    zaufanie sie nie oplaca.. za duzo mozna stracic.. i przeciez nikt nie przyjmie tak, “na gebe”

    ale Ty mozesz.. ja moge.. wbrew logice, wbrew zdrowemu (?) rozsadkowi.. wbrew opinii.. - zreszta, czy ktos musi wiedziec? Bog widzi w ukryciu..

    co mozesz stracic? chwile (ktorej i tak bys nie wykorzystal rozsadniej) jakies drobne.. (bo te wazne rzeczy czesto nie potrzebuja duzych srodkow)

    a co zyskasz..? - to wie serce…

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.