środa, 29 sierpnia 2012

Boże dziecko

Witam wszystkich wytrwałych po wakacjach. Wybaczcie, że zniknąłem tak bez ostrzeżenia. Jakoś letnie miesiące nie sprzyjają mimo wszystko głębokim rozmyślaniom. Toteż nie rozmyślałem wiele, nie przeczytałem nic mądrego, za to wypocząłem solidnie wziąwszy najdłuższy urlop od kilku lat.

Lipiec tradycyjnie nie jest moim najlepszym miesiącem, podobnie jak początek wiosny. Gwałtowne zmiany ciśnienia, fronty atmosferyczne, burze na przemian z upałami - to nie jest wymarzony dla mnie klimat. Choć w tym roku przetrwałem o wiele lepiej, niż wcześniej, co bardzo napawa optymizmem. Za to sierpień był boski. I to wcale nie w cudzysłowiu.

Nie, nie poszedłem na pielgrzymkę, choć planuję w ciągu najbliższych lat, jeśli tylko zdrowie pozwoli. Ale Bóg był ze mną i o ile wiem, też się świetnie bawił.

Swoich bardziej konserwatywnych czytelników przepraszam za takie nieco frywolne postawienie sprawy, ale naprawdę w ostatnich tygodniach czy wręcz miesiącach tak się właśnie czuję. Jakbym miał pięć lat, a tata grał ze mną w piłkę na podwórku.

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że wiele moich działań powoduje tzw. kryzys wieku średniego. Ot, doszedłem do jakiejś granicy (40 lat minęło) i uświadomiłem sobie, że jeśli nie zacznę niedługo spełniać swoich drobnych zachcianek to może mi zabraknąć na to czasu. No to poszedłem do kościoła pogadać o tym z Bogiem i zacząłem spełniać niektóre w miarę możliwości. Na przykład uczę się jeździć na motorze. A co! Wczoraj po raz pierwszy wyjechałem na miasto i wierzcie mi, dawno się tak nie modliłem jak kiedy instruktor kazał mi dodać gazu. :D

W planach na najbliższe lata mam jeszcze poza pielgrzymką kurs tańca, wakacje pod żaglami i parę innych drobiazgów. I tak się właśnie czuję jak powiedziałem. A Bóg patrzy na mnie i śmieje się z mojego dokazywania.

Cóż, pracę mam dobrą, syn dostał się do liceum, zdrowie mi się poprawia, mam gdzie mieszkać i mam bliskich na których mi zależy - cóż więcej można pragnąć od życia?

Tak chciałem się z Wami podzielić radością i życzyć takiej pogody ducha jaką można mieć tylko kochając i będąc kochanym. Pamiętajcie, że wszyscy jesteście kochani i rozpieszczani przez Niego, jeśli Mu tylko na to pozwolicie.

Z Bogiem!

P.S.

Na zdjęcia wakacyjne obawiam się będziecie musieli jeszcze trochę poczekać. Mam zaległe jeszcze od wiosny, które pewnie będę wywoływał w długie, jesienne wieczory. Ale co ładniejsze postaram się pokazywać w miarę pracy tu i na blogu fotograficznym. No i oczywiście zapraszam do oglądania całej galerii :)

7 komentarzy:

  1. Jaki miło zobaczyć Twój nowy wpis:) I to jaki! Gratuluję odwagi spełniania marzeń, a ile to przynosi frajdy - doświadczam od roku. Niech radość nadal Cię unosi, bo to przecież Boża radość. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tu piszę na "Ty", a mógłbyś być moim ojcem... Jaka beka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh! Nie przejmuj się :)

      Po pierwsze w necie raczej nie mówi się pan/pani i takie rzeczy zdarzają się nagminnie.

      Po drugie ja nie jestem niewolnikiem tytułów naukowych czy grzecznościowych i nie obrażam się nawet na "hej, ty!" usłyszane na ulicy (młodo wyglądam więc się zdarza)

      Po trzecie wreszcie wierz mi, że w pewnym wieku usłyszeć "ty" jest prawdziwym komplementem ;)

      Usuń
    2. Wiem, wiem :)
      Jestem dwa razy młodsza, prawda. Ale trochę śmieszy i zadziwia mnie to, jak wiele osób zaczęło mówić do mnie "pani". I nie mówię tylko o paniach w dziekanacie, ale na przykład jezuitach (gdyńscy zawsze mówili do mnie po imieniu, ale w Krakowie wszyscy na "pani" - a przecież wyglądam tak samo) ;)
      Mniej więcej dwa miesiące temu - olaboga! - zaczęto tak do mnie mówić. Może poprzez zmianę środowiska? Nie wiem. Ale śmieszne to trochę, bo wyglądam jak dzieciak (może trochę większy niż dziesięciolatek, ale jednak) :)

      Usuń
  3. Witaj Liamie! Bardzo się cieszę z Twojego dobrego nastroju i radości. Oby tak dalej! :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A co do radości i Boga, to kiedyś słyszałam na ten temat świetny tekst: mianowicie, że niektórzy chrześcijanie robią z Pana Boga takiego smutnego, jakby starszego pana, który nie robi niczego oprócz snucia smutnych refleksji. A przecież wprost napisane jest, aby się radować (Filipian 4, 4).

    OdpowiedzUsuń
  5. Pan Bóg to bardzo często patrzy na nas i się śmieje. Pewnie tak dobrotliwie jak my się śmiejemy z naszych małych, nieco nieporadnych dzieci. Śmiejemy się z miłością. Tak jak On.
    Cieszę się z Twojego dobrego nastroju i wypoczynku.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.