piątek, 30 marca 2012

Mój Chrystus połamany

Dostałem właśnie maila od przyjaciółki i tak to jakoś mi pasuje. Nie upoważniła mnie do dzielenia się tu szczegółami, mogę tylko powiedzieć, że sytuacja do wesołych nie należy. W pewnych momentach życia nie da się już pomóc nawet dobrym słowem. Nie wiem, czemu ją to spotkało i nie potrafię temu zaradzić. Mogę tylko się modlić i was o modlitwę proszę.

A książka... no cóż. W sam raz na Wielki Post. Stara już jest i nie widziałem wznowienia, ale jeśli uda się wam wyszperać ją w jakiejś bibliotece, to szczerze polecam: "Mój Chrystus połamany" autorstwa ojca Ramona Cue Romano.

Ja wiem, że u mnie głównie ten nurt chrześcijaństwa radosnego, optymistycznego - takiego "Alleluja i do przodu" pobrzmiewa. Moje autorytety to ostatnimi czasy ojciec Hryniewicz (ten od nadziei powszechnego zbawienia), John Eldredge ("Dzikie serce" i "Urzekająca"), teraz Paul Young z "Chatą"... Takimi inspiracjami mnie Bóg karmił w tych latach. Ale ja nie tylko taki pogodny i pełen nadziei jestem. Krzyż jest wszak wpisany w życie chrześcijanina i ja o nim nie zapominam. Albo może tak, skoro mi trzeba przypominać?

Pozwólcie, że zacytuję z tytułowej książki kilka fragmentów. Może i mojej przyjaciółce przyniosą jakąś pociechę?

Niektórzy ludzie "jeszcze mnie nie potrzebują. I nie tęsknią do mnie. Mogą sobie pozwolić na luksus całkowitego obywania się beze mnie. Czują się zadowolenie ze swego życia; radują się posiadaniem przyjaciół i koneksji; są zaabsorbowani swymi interesami i przedsiębiorstwami. Wystarcza im to, co posiadają. I mają wrażenie, że wystarczają sami sobie. Ale ja się na nich nie gniewam. Rozumiem ich. Współczuję im. Kocham ich. I czekam na nich. Wiem, że jakieś cierpienie, jakiś ból, jakaś zdrada, jakaś choroba, jakieś rozczarowanie może zniszczyć ten wspaniały świat, w którym żyją szczęśliwsi beze mnie. A gdy rozwieje się czar, gdy grunt usunie się spod ich nóg, gdy przekonają się, że nic, ani nikt z tych, co ich otaczają, nie jest w stanie pomóc im skutecznie, przypomną sobie o mnie, będą mnie potrzebować, więc będą tęsknić do mnie i przyjdą. Ja to wiem. I na nich czekam. Droga przez cierpienie jest niezawodna.

(...) Nie oskarżaj ich. Bo ty jesteś taki sam. Wszyscy jesteście tacy sami. Trzymacie mnie w rezerwie na dzień waszego cierpienia; na moment, gdy coś w życiu przyniesie wam udrękę. Mówisz, że nie mają prawa. Ale tak mówi się językiem sądów i kodeksów. A ja jestem Miłością. Miłością nieskończoną, która daje wam możność postępować ze mną wbrew prawu. Ponieważ kocham was nieskończenie. Rozumiesz?

(...) Nie. Nie rozumiesz, aczkolwiek starasz się zrozumieć. I w Ewangelii to czytałeś i tu mogłeś stwierdzić ponownie, że szukają mnie ci ludzie, których dręczą jakieś problemy lub zmartwienia; którzy z jakiegoś powodu mnie potrzebują.

(...) Ty mnie nazywasz "Mój Chrystus Połamany." Zgoda. Połamany przez wszystkie cierpienia, udręki, zmartwienia wszystkich ludzi. I jeżeli zbliżysz się choć trochę do mnie, jeżeli będziesz prawdziwym chrześcijaninem, będą cię łamać, choćbyś tego nie chciał, cierpienia i udręki twoich braci - ludzi. Jeżeli będziesz bardzo zdrowy i nic cię nie będzie bolało, ani nie będziesz chrześcijaninem, ani nie będziesz mój. Ja przyciągam jak magnes, sam to widziałeś, wszystkie cierpienia ludzkie. Ci, którzy są moi, mają udział w tej mojej właściwości. O ile zaczniesz upodabniać się do Chrystusa, zaczną cię szukać, otaczać, oblegać, łamać cierpienia ludzi. I staniesz się maleńkim połamanym Chrystusikiem; ty sam - dla twoich braci - i przez nich."

Pomódlcie się, proszę, za moją przyjaciółkę. I za wszystkich, którzy nie mają odwagi mówić o swoim cierpieniu nawet Bogu. I kliknijcie w baner Okruszka - żeby choć trochę pomóc tym, którzy sami sobie już nie poradzą.

3 komentarze:

  1. Marku, dziękuję. Jesteś wspaniałym przyjacielem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy19:46

    Bardzo przejmujący wpis. Jedyne co mogę zrobić to pomodlić się za Twoją przyjaciółkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mała, trzymaj się!

    A tekst nie wiem, dlaczego dziwi. W końcu Jezus powiedział: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię." Sam obiecał, to co w tym dziwnego? Że żyjemy bez Niego jak nam dobrze? A jak trwoga to do Boga? No, taka w końcu nasza natura - On sam nas tak stworzył...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.