A książka... no cóż. W sam raz na Wielki Post. Stara już jest i nie widziałem wznowienia, ale jeśli uda się wam wyszperać ją w jakiejś bibliotece, to szczerze polecam: "Mój Chrystus połamany" autorstwa ojca Ramona Cue Romano.
Ja wiem, że u mnie głównie ten nurt chrześcijaństwa radosnego, optymistycznego - takiego "Alleluja i do przodu" pobrzmiewa. Moje autorytety to ostatnimi czasy ojciec Hryniewicz (ten od nadziei powszechnego zbawienia), John Eldredge ("Dzikie serce" i "Urzekająca"), teraz Paul Young z "Chatą"... Takimi inspiracjami mnie Bóg karmił w tych latach. Ale ja nie tylko taki pogodny i pełen nadziei jestem. Krzyż jest wszak wpisany w życie chrześcijanina i ja o nim nie zapominam. Albo może tak, skoro mi trzeba przypominać?
Pozwólcie, że zacytuję z tytułowej książki kilka fragmentów. Może i mojej przyjaciółce przyniosą jakąś pociechę?
Niektórzy ludzie "jeszcze mnie nie potrzebują. I nie tęsknią do mnie. Mogą sobie pozwolić na luksus całkowitego obywania się beze mnie. Czują się zadowolenie ze swego życia; radują się posiadaniem przyjaciół i koneksji; są zaabsorbowani swymi interesami i przedsiębiorstwami. Wystarcza im to, co posiadają. I mają wrażenie, że wystarczają sami sobie. Ale ja się na nich nie gniewam. Rozumiem ich. Współczuję im. Kocham ich. I czekam na nich. Wiem, że jakieś cierpienie, jakiś ból, jakaś zdrada, jakaś choroba, jakieś rozczarowanie może zniszczyć ten wspaniały świat, w którym żyją szczęśliwsi beze mnie. A gdy rozwieje się czar, gdy grunt usunie się spod ich nóg, gdy przekonają się, że nic, ani nikt z tych, co ich otaczają, nie jest w stanie pomóc im skutecznie, przypomną sobie o mnie, będą mnie potrzebować, więc będą tęsknić do mnie i przyjdą. Ja to wiem. I na nich czekam. Droga przez cierpienie jest niezawodna.
(...) Nie oskarżaj ich. Bo ty jesteś taki sam. Wszyscy jesteście tacy sami. Trzymacie mnie w rezerwie na dzień waszego cierpienia; na moment, gdy coś w życiu przyniesie wam udrękę. Mówisz, że nie mają prawa. Ale tak mówi się językiem sądów i kodeksów. A ja jestem Miłością. Miłością nieskończoną, która daje wam możność postępować ze mną wbrew prawu. Ponieważ kocham was nieskończenie. Rozumiesz?
(...) Nie. Nie rozumiesz, aczkolwiek starasz się zrozumieć. I w Ewangelii to czytałeś i tu mogłeś stwierdzić ponownie, że szukają mnie ci ludzie, których dręczą jakieś problemy lub zmartwienia; którzy z jakiegoś powodu mnie potrzebują.
(...) Ty mnie nazywasz "Mój Chrystus Połamany." Zgoda. Połamany przez wszystkie cierpienia, udręki, zmartwienia wszystkich ludzi. I jeżeli zbliżysz się choć trochę do mnie, jeżeli będziesz prawdziwym chrześcijaninem, będą cię łamać, choćbyś tego nie chciał, cierpienia i udręki twoich braci - ludzi. Jeżeli będziesz bardzo zdrowy i nic cię nie będzie bolało, ani nie będziesz chrześcijaninem, ani nie będziesz mój. Ja przyciągam jak magnes, sam to widziałeś, wszystkie cierpienia ludzkie. Ci, którzy są moi, mają udział w tej mojej właściwości. O ile zaczniesz upodabniać się do Chrystusa, zaczną cię szukać, otaczać, oblegać, łamać cierpienia ludzi. I staniesz się maleńkim połamanym Chrystusikiem; ty sam - dla twoich braci - i przez nich."
Pomódlcie się, proszę, za moją przyjaciółkę. I za wszystkich, którzy nie mają odwagi mówić o swoim cierpieniu nawet Bogu. I kliknijcie w baner Okruszka - żeby choć trochę pomóc tym, którzy sami sobie już nie poradzą.
Marku, dziękuję. Jesteś wspaniałym przyjacielem.
OdpowiedzUsuńBardzo przejmujący wpis. Jedyne co mogę zrobić to pomodlić się za Twoją przyjaciółkę.
OdpowiedzUsuńMała, trzymaj się!
OdpowiedzUsuńA tekst nie wiem, dlaczego dziwi. W końcu Jezus powiedział: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię." Sam obiecał, to co w tym dziwnego? Że żyjemy bez Niego jak nam dobrze? A jak trwoga to do Boga? No, taka w końcu nasza natura - On sam nas tak stworzył...