czwartek, 8 grudnia 2011

Kara czy przebaczenie

No wiem, jak raz zacząłem to się teraz nie odczepię. Ale tyle ciekawych komentarzy dostałem pod ostatnią notką, że trudno się oprzeć.

Dorota, moja najnowsza komentatorka napisała, że może nie wszyscy pragniemy kary śmierci, ale wszyscy pragniemy kary... Czy rzeczywiście? Czy to pragnienie i łaknienie sprawiedliwości za które mamy być błogosławieni naprawdę musi koniecznie przybierać wymiar kary? Czy to jest nieodłączną cechą chrześcijanina? A może wystarczy przebaczenie?

Ja już kiedyś o tym pisałem, ale to było dawno więc proszę wybaczyć, że się powtórzę. Ja wiem, że jestem dziwny, ale ja od najmłodszych lat nie umiałem pragnąć kary. Jak każdy, przeżywałem w życiu bolesne chwile. Zawodziłem się na rodzinie i przyjaciołach, czułem zraniony. Ale nigdy nie umiałem chcieć dla nikogo kary i dalej nie umiem.

Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem wcale święty i nawet nie próbuję się na takiego kreować. Odczuwam gniew, jak wszyscy. Ale u mnie to chwilowe. Przechodzi szybko i nigdy nie pragnąłem zemsty na kimś, kto mnie skrzywdził. Zaczynam się modlić, żeby ta osoba zrozumiała co zrobiła źle i to mi wystarcza. Sam odsuwam się, żeby nie oberwać ponownie, ale nic poza tym. Tak naprawdę to nawet nie lubię w sobie tej cechy bo smakuje słabością, ale nie umiem tego zmienić.

Pisałem też kiedyś, że moim największym marzeniem jest znaleźć się w raju razem ze zbrodniarzami, tyranami i przestępcami. Stalin, Hitler... to łatwo wymieniać bo to postacie historyczne już w tej chwili. Wojnę to pamiętała moja babcia, rodzice już nie więc to nic osobistego. Ale nie chodzi mi o to, żeby było spektakularnie. Chciałbym zasiąść kiedyś za stołem wspólnie z każdym, kto mnie kiedyś skrzywdził i kogo ja sam skrzywdziłem. Chciałbym, żeby Bóg nam pokazał gdzie popełniliśmy błąd i żebyśmy umieli sobie wybaczyć.

Zdaję sobie sprawę, że - tak jak napisał Tomek - w dzisiejszych czasach resocjalizacja przestępców to raczej symbol niż rzeczywistość. Ale to, czego my nie umiemy, z pewnością Bóg potrafi. Może dlatego nie przekonuje mnie wizja nieba i piekła, wizja Boga sprawiedliwego "który za dobre wynagradza a za złe karze."

Kara to ostateczność, w pewnym sensie nawet oznaka bezsilności, kiedy zawodzą inne środki. Każdy, kto jest rodzicem przyzna mi tu rację. Zamiast karać dziecko, wolelibyśmy, żeby ono samo zrozumiało swój błąd i postarało się go naprawić, czyż nie? Kara jest wtedy, kiedy nic już nie umiemy zrobić innego. Czy Boga należy posądzać o taką bezsilność?

Nie wiem, może nie zostałem w życiu dość skrzywdzony, żeby obudziło się we mnie pragnienie kary? Nigdy na przykład nie padłem ofiarą brutalnego przestępstwa. Co najwyżej oberwałem po gębie (też niegroźnie, raczej w czasach szkolnych), albo ktoś mnie oszukał. Może, nie wiem. Ale piszę jak jest.

W podobnym tonie wypowiada się o piekle mój ukochany mentor teologiczny, ksiądz Hryniewicz. Nikt jak on nie podkreśla walorów edukacyjnych czy też wychowawczych biblijnej eschatologii i w tym kontekście stawia znak zapytania w miejscu piekła jako ostatecznego rozwiązania. I słusznie. Dla mnie to po prostu nielogiczne...

23 komentarze:

  1. mamba10:42

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. A dałbyś mu już spokój mamba naprawdę. Pisze chłopak o czym chce pisać i każdy ma do tego prawo. Jak masz coś do niego do zdaje się znacie swoje adresy emailowe i nie trzeba tego od razu publicznie wywlekać.

    Ja tam ciebie Marek podziwiam bo mnie ponosi jak widzę jakąś krzywdę i nawet niekoniecznie od razu własną. Ale masz rację, taka postawa jak Twoja jest bardziej godna chrześcijanina.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Przyjacielu:)
    Ty to się napiszesz, hehehe. Postaram się streścić.

    Mylisz KARĘ z ZEMSTĄ.

    Celem kary jest nauczenie odpowiedzialności za swoje postępowanie.

    A dziecko? Przecież rzadko które z wyboru jest posłuszne rodzicom - taką mamy naturę:) Powiem więcej, dzieci często wiedzą, że coś jest złe, a mimo to, robią to - ponieważ jest w nich bunt. Biblia też to porusza.

    Jeśli Twój sym bawi się zapałkami mimo, że go upominasz (a często tak jest z dziećmi), to w końcu dajesz mu klapsa. Czy to oznacza, że go nie kochasz? Musisz zareagować, by w przyszłości nie płakać. I to jest Twoja odpowiedzialność, jako Taty:)

    Nie daj się zwariować. Ten świat coraz bardziej staje na głowie...

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie zastanawiam się, czy ja to na pewno mylę? Bo pragnienie kary dla kogoś kto mnie skrzywdził... nie jest to przypadkiem definicja zemsty? Dla mnie różnicą jest tylko kto tę karę wymierza. Tak czy siak, takie myślenie też mi do chrześcijaństwa nie pasuje. Modlić się o nawrócenie grzesznika - jak najbardziej. Ale pragnąć dla niego kary? Dlaczego? Jeśli myślisz inaczej, to wyjaśnij, proszę bo ja naprawdę nie rozumiem.

    A jeśli mój syn bawi się zapałkami to... no, mało się jeszcze znamy więc nie wiesz. Ale ja akurat nie daję mu klapsa, tylko pozwalam się sparzyć. Zrobiłem tak kiedyś dosłownie (choć nie przy zapałkach) i jest to jedna z lekcji, które zapamiętał do dziś. I tu różnica jest dla mnie jasna. Nie arbitralna kara tylko przyzwolenie na to, żeby poniósł konsekwencje swojego czynu. Oczywiście tylko do pewnego stopnia i w warunkach absolutnie przeze mnie kontrolowanych.

    Tyle tylko, że moje dziecko to moja odpowiedzialność. To ja mam go nauczyć jak żyć i nikt inny za mnie tego nie zrobi. Innych uczył nie będę więc ani kary ani konsekwencje ich czynów mnie nie interesują. Jedyne, czego w takiej sytuacji chcę, to przerwać krzywdzenie. A dalej właśnie modlić się, żeby ten człowiek zrozumiał co zrobił źle.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szanuję Twoje zdanie.
    Dla mnie jest najważniejsze, jak to czy tamto widzi Bóg - nie Ty czy ja. Czy ktokolwiek na tej ziemi.

    Bóg dał nam Swoje Słowo właśnie po to - byśmy mogli na wszystko patrzeć tak, jak On. I czuć, jak On:)

    Ja też nie lubię słowa "karcenie". Ale ono jest w Bibli Bóg na ten temat ma naprawdę wiele do powiedzenia.Chociażby Przyp.Salom.13,24

    Zanim się nawróciłam, nie umiałam połączyć tych dwóch słów KARCENIE i MIŁOŚĆ. Jak to się ma do Boga, który jest Miłością!

    Dziś wiem, że się ma.

    P.S.Jesteś u mnie na blogu - zapomniałm podziękować! Jesteś tak ciepłą osobą! To niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odkąd zaczęłam czytać Boże Słowo, zrozumiałam jak bardzo mój obraz Boga był zniekształcony. Nie mówię, że dziś WSZYSTKO WIEM.

    Im dłużej z kimś przebywasz, tym bardziej poznajesz go jakim jest - nie dlatego, że inni ci powiedzieli, ale dlatego, że Sam osobiście poznajesz jego osobę, jego charakter.
    I dokładnie tak samo jest z Bogiem.

    On posłał Jezusa, aby każdy kto w niego uwierzy nie zginął w piekle, ale żył wiecznie - Tak mówi Biblia. To mi mówi, że choć piekło istnieje, Bóg tak bardzo ukochał Ciebie i mnie, że posłał na krzyż Swojego Syna - po co? Abyśmy mieli wybór i wybrali Jezusa, by żyć!

    Gdyby nie Jezus, bylibyśmy skazani na piekło.

    Ale mamy możliwość wybrać Niebo! Czy jednak wybieramy?

    Bóg tak nas kocha, że czasem dopuści radykalny środek by nas po prostu ratować.

    Jest wielu więźniów, którzy dopiero tam się "obudzili" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No tu się Liamie drogi z Tobą nie zgodzę... Kara musi być, w końcu niestety, ale ludzka natura jest skażona grzechem i jest już taka, że jest ciemna, zła - od narodzin, problem tylko, kiedy po raz pierwszy świadomie wybierzemy zło, w różnej postaci. Ja kiedyś też tak myślałam, jakby to fajnie było jakby wszyscy byli zbawieni, jakby to było fajnie, gdyby nie było kar, ale... Ale z czasem zmieniłam swoje myślenie, gdy zobaczyłam, że to utopia. Kar nie będzie dopiero na Nowej Ziemi, bo tam będzie tylko samo dobro i wszystko po Bożemu. A na razie żyjemy tu, na Ziemi, która jest pełna niesprawiedliwości, zła, wyzysku... A poza tym w Biblii znajdziesz wiele przykładów kar ze strony Boga, choćby potop, spalenie Sodomy, klęska głodu w czasach króla Achaba czy już z NT - śmierć Ananiasza i Safiry. Podobnie dzieje się i teraz, choć w czasach politycznej i religijnej poprawności mało komu chce się o tym mówić...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Paweł19:24

    "wszyscy pragniemy kary" konsekwencją złego czynu jest kara, ja pragnę kary, dla przestępców, żeby mogli dzięki niej zmienić się, ale też dla siebie gdy źle czynię, z tego samego powodu. Nie znam biblii wzdłuż i wszerz, ale kara - ta wieczna za bezbożność oraz ta przyziemna z rąk władzy - jest czymś oczywistym.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja Liamem nie jestem ale tu za niego odpowiem i mam nadzieję że się nie obrazi. ;) Jemu chyba chodzi o to, że kara jest środkiem wychowawczym. Więc stosowanie kary śmierci nie ma tu uzasadnienia skoro martwego nic już nie nauczy. Podobnie z piekłem.
    Poza tym on nie pisze o mrzonkach tylko o czymś co nie jest, ale powinno być jak do tego dorośniemy i co robimy, żeby taki stan osiągnąć właśnie być bliżej tej nowej ziemi o której pisze Zim.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy21:20

    "Poza tym on nie pisze o mrzonkach tylko o czymś co nie jest, ale powinno być jak do tego dorośniemy i co robimy, żeby taki stan osiągnąć właśnie być bliżej tej nowej ziemi o której pisze Zim."
    Jakiej nowej ziemi???
    Bo chyba nie opartej na zasadach biblijnych, do jakiej należysz/ycie sekty?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha! No więc tu będziemy mieli pewien problem, drogi Anonimowy. Bo z grubsza to tak: Zim jest protestantką (nie pamiętam, Zim, przepraszam - luteranką, czy tak?), Kamila jest prawosławna, ale niepraktykująca, a Agnieszka jest katoliczką. Pozostałych nie znam tak dobrze, ale też podejrzewam ich o katolicyzm. Czasem tylko - jak w przypadku mamby i moim - z lekka zwariowany. Choć o sobie powiedziałbym raczej, że duchowo najbliżej mi do Taize.

    Ale masz rację, ta "nowa ziemia" zabrzmiało trochę jak u Świadków Jehowy. Myślę jednak, że większość z nas rozumie, co Zim miała na myśli: raj, istnienie po zmartwychwstaniu, niebo czy jak by tam nie nazywać - chodzi o nasze docelowe miejsce wiecznego żywota. (2 List św. Piotra 3:13) I nie, Agnieszko, nie obrażę się bo o to mniej więcej mi chodziło.

    A przy okazji, miły Anonimowy, witaj w gronie komentatorów. Jak widzisz, trochę się tu znamy i pewnie wszystkim byłoby miło, gdybyś zechciał wybrać sobie jakieś imię, żebyśmy mogli odróżniać Cię od innych anonimowych po czymś jeszcze, niż tylko stylu wypowiedzi?

    OdpowiedzUsuń
  12. Hi hi hi! Pomyliłeś nas! :D To ja jestem z rodziny prawosławnej a Kamila i Aśka to katoliczki. A Monika to ja nawet nie wiem? Mona, jesteś ateistką? Oj za dużo nas masz...

    OdpowiedzUsuń
  13. Pozwolę sobie Liamie na sprostowanie: jestem baptystką, dwa lata temu zostałam ochrzczona. To, że świadkowie zapożyczyli sobie pewne pojęcia z chrześcijaństwa biblijnego, to nie znaczy, że te pojęcia nie są właściwe. Nowa Ziemia i Nowe Niebo będą czymś realnym - ja wierzę, że Biblia jest natchnionym Słowem Bożym, które jest prawdą. Niestety, przykre jest to, że ewangeliczni chrześcijanie w Polsce są wciąż myleni ze świadkami...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. O rany... (chowa się, usiłując ukryć rumieniec wstydu).

    Szanowne damy, mam nieśmiałą nadzieję, że wybaczycie mi te uwłaczające Waszej godności błędy. Takiego faux pas nie usprawiedliwia nawet późna pora (wiedziałem, że trzeba było iść spać, no wiedziałem!) Jednak pięknych i mądrych pań w towarzystwie nigdy za wiele. Zechciejcie zatem przyjąć moje najszczersze przeprosiny. Natychmiast zrobię sobie spis Waszych denominacji i wkleję na pulpit.

    Joaśka jest agnostyczką, to akurat wiem, ale nie było jej jakoś ostatnio i nasz Anonimowy raczej nie o nią pytał.

    A Biblię, droga Zim, to mamy wspólną (mniej więcej) i to zdanie św. Piotra które zacytowałem wyżej mówi właśnie o nowym niebie i nowej ziemi. Jest to bodaj jedyne takie wyrażenie w Nowym Testamencie, ale występuje w części absolutnie uznawanej przez katolików i chyba przez nas wszystkich tutaj?

    OdpowiedzUsuń
  15. Wszyscy sie przedstawiają to i ja - no nie wypada inaczej:)
    Mój kościół nie jest związany z żadną denominacją. To chrześcijańska wspólnota o nazwie: Centrum Chrześcijańskie Kanaan we Wrocławiu.
    Przychodzą tu wszyscy, którzy kochają Jezusa Chrystusa i oddali Mu swoje życie.
    Napisałam najzwięźlej, jak umiałam:)))

    OdpowiedzUsuń
  16. A, no to mamy komplet mniej więcej, dziękuję, Dorotko.

    No, faktycznie niezła z nas tu zbieranina... :D Chwała Panu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zgadzam się z Tobą i też tak to widzę, jeśli chodzi o karę jako bezsilność. Pan Bóg pragnie zbawienia każdego z nas. I myślę, że można powiedzieć, że w trakcie tego ziemskiego życia, każdy z nas sam wybiera, co chce zrobić potem (albo raczej, z kim chce spędzić wieczność). Jeśli ktoś przeżywa całe życie jako sprzeciw wobec wszelkich zasad moralnych, dokonuje w ten sposób wyboru przeciw Bogu. Ale Panu zależy na nas do końca. Stąd do samego końca mamy okazję się nawrócić. Ciekawy post, pozdrawiam serdecznie, z Bogiem!

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślałem trochę o Twoich odpowiedziach na moje sławetne trzy pytania mające wykazać, że każdy z nas jest zwolennikiem kary śmierci, i przyszła mi do głowych taka myśl. I tu także chciałbym się odwołać do życia Chrystusa. Próbowałeś wykazać, że Chrystus unikał przemocy, oceniania, osądzania. Wszystko to się zgadza. Jednak jest jedna rzecz w Jego zachowaniu, która Tobie - mam takie wrażenie - umknęła. Dodałbym więc czwarte pytanie do tych Twoich trzech, a brzmiałoby ono tak:

    4. Czy Chrystus odebrał Piłatowi możliwość, prawo ukarania Go śmiercią? Nie, wręcz przeciwnie - powiedział: "Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby nie była ci dana z góry".

    A zatem przyznał, że Piłat ma nad Nim władzę, możliwość karania, nawet śmiercią, a On, Jezus Chrystus, z pokorą się podporządkuje wyrokowi. Oczywiście jest to władza tylko ziemska, bo ostatecznie to nie Piłat będzie sądził Boga, ale Bóg Piłata. Jednak w ziemskim wymiarze Chrystus uznaje to, że jedni ludzie stoją nad innymi i pełnią nad nimi władzę, karząc ich za przewinienia, także karą śmierci. Powiem więcej, nie tylko uznaje władzę jednego człowieka nad drugim, ale są ją "daje z góry".

    Św. Paweł napisał, że wszelka władza pochodzi od Boga. Mozna ją oczywiście sprawować dobrze lub źle, ale sam fakt, że jeden człowiek ma jakąś władzę nad drugim, nie jest niczym niewłaściwym. A odnoszę wrażenie z Twoich wpisów, że sprzeciwiasz się całej idei sądzenia drugiego człowieka, karania go itd.

    Oczywiście w świecie idealnym nie potrzebowalibyśmy karać drugiego człowieka, bo ten od razu po złym czynie wiedziałby, że zrobił źle i żałowałby tego. Choć to trochę brzmi dziwnie, bo przecież w świecie idealnym nikt by nie czynił niczego, za co mogłaby należeć się kara lub co mozna by wybaczać. A zatem sam fakt, że nie żyjemy w świecie idealny, wymusza na nas to, że musimy karać za zło, a także wybaczać. Jednak nie można rezygnować z kary na rzecz samego wybaczania, bo to nie jest możliwe do zrealizowania w praktyce w naszym świecie.

    Kiedyś słyszałem ciekawą wypowiedź chyba ks. Pawlukiewicza (lub o. Salij, to zresztą nie jest bardzo istotne). Chodziło o to, że jeżeli dzieciak rozbije szybę w domu, to oczywiście bardzo dobrze jest, kiedy rodzice wybaczą mu tę winę, ale niedobrze jest, kiedy dziecku ujdzie to płazem, bez żadnej kary, bo wtedy taki mały człowiek uczy się, że złe czyny mogą się obyć bez konsekwencji. A przecież wszyscy się zgodzimy, że każdy nasz zły czyn niesie falę, mniejszą lub większą, nieprzyjemnych konsekwencji, materialnych i duchowych, dla nas i dla innych ludzi. Zatem najlepszą postawą rodziców, których dzieciak wybił szybę, jest postawienie sprawy w ten sposób: "Każdy chłopak kiedyś coś rozbił, na to nie ma rady. Wybaczamy ci twój czyn, ale musisz nauczyć się być odpowiedzialnym za swoje czyny i musisz wiedzieć, że każdy zły uczynek wywołuje kolejne zło, zatem za nową szybę zapłacisz z własnego kieszonkowego."

    Bez gniewu, bez niepotrzebnych emocji należy tak przedstawić sprawę.

    A co do piekła, to chciałbym zwrócić uwagę, że to nie jest tak, że Bóg skazuje kogoś na piekło. Na piekło ludzie się skazują sami, przez własne postępowanie. Bóg bardzo chce, byśmy wszyscy piekła uniknęli, ale niektórzy, niestyty, sami się tam pchają. Dlatego istnienie piekła i to, że nie jest ono puste, nie jest wynikiem słabości, podłości Boga, tylko wynikiem wolnej woli człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  19. Anonimowy14:05

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj, Emilu.

    Otóż mam wrażenie, że poniekąd sam sobie odpowiedziałeś w tej notce: idealny świat, zgadza się. Z tym, że nie tyle od razu teraz, ile cała moja filozofia zasadza się na dążeniu do niego i na tym, że Kościół powinien nam w tej drodze być przewodnikiem, nie hamulcem.

    Przykład z Piłatem o tyle chybiony, że czym innym jest poddać się władzy Piłata, a co innego być jego fanem. To pierwsze jest powinnością każdego chrześcijanina i ja tego nie neguję. Ostrzegam jedynie przed tym drugim.

    Mam jakieś takie wrażenie, że wielu katolików postrzega świat bardzo statycznie: tak jest, tak Bóg stworzył, każda zmiana to wróg. Tymczasem ja jestem zwolennikiem rozwoju.

    O piekle może niepotrzebnie tu wspomniałem, choć to też temat jaki poruszałem nieraz na tym blogu. Tu chodziło mi jedynie o to, co sam zauważyłeś właśnie: wychowawczy wymiar kary. Cóż, kara śmierci przez swoją ostateczność już raczej nie wychowuje - i o to chodziło.

    Anonimowy, ja bardzo nie lubię usuwać niczyich komentarzy. Jestem jednak gospodarzem tego miejsca i jako taki, nie mogę pozwolić na obrażanie swoich gości. Bądź łaskaw na przyszłość jeździć wyłącznie po mnie - wtedy Cię opublikuję.

    OdpowiedzUsuń
  21. Liam: Zgadzam się, że kara jako element wychowania byłaby czymś dobrym i jeżeli tylko tak się da zrobić, to należy tak do tego podchodzić. Jednak zgodzimy się także zapewne ze stwierdzeniem, że istnieją takie jednostki, których wychować się już nie da, po prostu, z różnorakich powodów.

    Zauważmy też, że wychowawczy charakter kary ma sens wtedy, kiedy kara mija, kiedy następuje po niej moment, by "zacząć od nowa", już jako na nowo wychowany człowiek. Jako zwolennik kary bezwzględnego dożywotniego więzienia również odrzucasz w tym konkretnym przypadku ideę prawa jako elementu wychowawczego. Siedzenie do śmierci w więzieniu, które już nie wychowuje, tylko na zawsze izoluje jednostkę od społeczeństwa, jest tak samo ostateczne jak kara śmierci. Tak mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  22. Do pewnego stopnia tak, dlatego też i więzienie jako wyłącznie forma izolacji mnie do końca nie przekonuje. Stąd moje poglądy na pracę więźniów: w warunkach ograniczonej wolności ale z możliwością pracy na rzecz społeczeństwa - taka kara spełnia przynajmniej postulat zadośćuczynienia, jeśli nie wychowania.

    A ostateczna jest mniej, nawet tylko w czterech ścianach celi. Naturalnie, nie da się zacząć od nowa w wymiarze społecznym, ale taka kara nie zatrzymuje przecież wzrostu duchowego czy ewolucji psychicznej jednostki. W przeciwieństwie do śmierci daje jeszcze choćby teoretycznie czas na żal za grzechy i pojednanie z Bogiem.

    Uważam po prostu, że jako chrześcijanie, nie powinniśmy nikomu takiej szansy arbitralnie odbierać. Nawet w sytuacjach, gdy jest to prawnie sankcjonowane i patrząc po ludzku - sprawiedliwe.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ktoś mnie wywołał do tablicy? Ja to właściwie nie wiem. Chyba jestem agnostyczką ale denerwuje mnie brak moralności w dzisiejszym świecie. Bardzo bym chciała żeby Bóg istniał bo wtedy byłoby coś na czym można się oprzeć.

    A kara? No pewnie jest potrzebna ale właśnie żeby wychowywać. Jako dorosłego człowieka nie bardzo mnie przekonuje ten wizerunek Boga karzącego. Skoro dał nam wolną wolę to niech będzie konsekwentny. Wychowuje to się dzieci.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.