piątek, 25 listopada 2011

Chrześcijaństwo

To wymaga ogromnego hartu ducha. I ja nie mówię o męczennikach, ale o naszym zwykłym, codziennym życiu. O czymś takim pisała niedawno Zim w swoim blogu "Życie i droga" a mnie nasunęło się jeszcze po tej lekturze kilka dodatkowych refleksji.

Bycie chrześcijaninem kosztuje. Ceną jest powodzenie, popularność, bardzo często szczęście osobiste. Brak egoizmu jest surowo karany przez świat i ludzi.

Ty, który pragniesz nim zostać, strzeż się. Bo każde Twoje przebaczenie komuś będzie traktowane jako oznaka słabości. Każdy gest pomocy będzie wykorzystany. Ile razy nie wspomnisz o własnych potrzebach, inni uznają, że ich po prostu nie masz i podepczą cię. Ile razy zmusisz się do zrobienia czegoś dla innych, oni potraktują to jak coś co im się słusznie należy i stratują cię.

Ktoś mi niedawno powiedział, że jest we mnie dużo sprzeciwu wobec świata. Zaprotestowałem bo wydawało mi się, że całkiem nieźle sobie radzę z akceptacją ludzkich słabości. Może się myliłem? Może to gorycz przeze mnie przemawia. Ale gorycz przemawiała też czasem i przez samego Jezusa: "Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć" (Mt8,20).

Powiedział też: "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa." (Łk9,23-24).

Jeśli więc nie jesteśmy gotowi w taki zwyczajny, codzienny sposób tracić życia dla innych, nie mamy co myśleć o chrześcijaństwie. Jeśli nie umiemy dostrzec poświęcenia innych, nasze własne nie jest nic warte. Nie umiemy kochać ani być kochanymi. Nie umiemy być chrześcijanami.

Chyba, że potrafisz się zareklamować. Dobrze sprzedać swoje cnoty. Krzyczeć głośno, demonstrować wszystkim na około jak bardzo się poświęcasz, jak wiele z siebie dajesz, jak ciężko pracujesz. Tylko... czy to jeszcze jest chrześcijaństwo?

13 komentarzy:

  1. Zazwyczaj jest tak że ci co najgłośniej krzyczą to właśnie najmniej robią

    OdpowiedzUsuń
  2. Chrześcijaństwo to pokorna służba. Więc nie, demonstrowanie swojego poświęcenia ma dla mnie niewiele wspólnego z chrześcijaństwem. To jest obłuda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Joanka19:40

    Monika ale może jest jakiś złoty środek. Coś pomiędzy pokornym znoszeniem cudzych kaprysów a stawianiem sobie pomnika. Bo takie wieczne zginanie pleców i godzenie się na wszystko to też chyba nie o to chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem ale to o czym Liam pisze bardzo mi się nie podoba. Znam takie osoby w swoim otoczeniu i też widzę dużo niesprawiedliwości w traktowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miłość jest uniżeniem a nie poniżaniem siebie. Nie ucieka od spoglądania prosto w oczy, ale potrafi przymknąć powieki, by ochronić czyjeś dobre imię. Dla mnie wpatrywanie się w Krzyż jest ciągłym uczeniem się chrześcijaństwa.

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż, taka jest prawda i dobrze, że o tym piszesz. Dobrze, że są ludzie, którzy piszą o cenie. Sama niedawno przekonałam się, jaka jest cena, że tak naprawdę w najlepszym razie będziemy dla świata nieszkodliwymi dziwakami, a w najgorszym... Najgorsze dzieje się w Pakistanie, Iranie czy Korei Północnej, o czym może niedługo szerzej napiszę. Dziś europejskie chrześcijaństwo stało się okropnie płytkie. Z jednej strony mamy tzw. ludową pobożność, opartą na emocjach, ale nic poza tym. Mamy miliardy ludzi, którzy opierają swoją pewność na tym, że kiedyś w dzieciństwie zostali ochrzczeni, a potem bierzmowani/konfirmowani i dlatego, że ich rodzice czy dziadkowie byli w tym czy innym kościele. No i mamy też coraz więcej "nawróconych" pod wpływem emocji bardziej niż autentycznego spotkania Boga. Jednym słowem, temat rzeka :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Joanka11:29

    @ Soledad: Bardzo ładne, okrągłe słowa. Tylko to pusty slogan jest. Co dla ciebie jest uniżeniem a co poniżaniem? Jakieś konkrety?

    @Monika: Mnie też się nie podoba tylko co proponujesz? Mamy się nie obnosić ze swoim poświęceniem tylko zaciskać zęby? Podam ci przykład. Ja chodzę z mężem od wielu lat regularnie na żużel. Na początku to było ciekawe bo coś nowego, ale mnie to nie pasjonuje tak jak jego. Tylko że ja tak długo z nim chodziłam żeby mu zrobić przyjemność, że on teraz nie rozumie kiedy mówię że nie mam ochoty. To co, mam się dalej poświęcać i udawać że się świetnie bawię? Bo jak mu powiem, że robiłam to tylko dla niego to będzie obłuda? A teraz nie jest?

    @Zim: Nie wiem czy najgorsza jest męczeńska śmierć za wiarę czy męczeńskie życie w imię tej wiary, kiedy jesteś otoczona ludźmi którym to delikatnie mówiąc zwisa i powiewa. Przynajmniej po śmierci masz od razu nagrodę a tu żyjesz przez lata w niepewności.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż... do takiej wypowiedzi trzeba dorosnąć ( w sensie wzrastania duchowego ). Nic dodać, nic ująć. Ja mogę jedynie dziękować Bogu za to, że rozumiem o czym piszesz... TsJ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Joanka, to jest obłuda moimz daniem. Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać i szczerze powiedzieć co czujesz. Zawsze możecie przecież tak się umówić żeby raz chodzić na żużel a innym na koncert albo do kina. I wtedy nie będziesz miała poczucia że się poświęcasz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi się wydaje że to jest proste kiedy ten drugi człowiek chce ci wyjść na przeciw. A co jeżeli jemu to naprawdę zwisa? Nie dogadasz się.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem zaskoczona, że jeszcze mnie pamiętasz i odzywasz się po takim czasie.

    Ja od dawna przestałam manifestować swoje chrześcijaństwo. To było trudne, wyśmiewane i nieakceptowane.

    Czy jest możliwość, żebyśmy porozmawiali bardziej prywatnie? Jakiś mail, numer gg?

    OdpowiedzUsuń
  12. "Na świecie doznacie ucisku, lecz miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat!" W takich trudnych chwilach przypominam sobie te słowa Jezusa... im bardziej w codzienności dbam o moją więź z Nim, tym więcej będę miała odwagi, by się Go nie wstydzić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Męczeństwa nie trzeba pragnąć. Bóg widzi swoje i ma więcej planów, niż się wydaje nam, malutkim. Trzeba być gotowym, aby je przyjąć, kiedy i o ile nadejdzie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.