środa, 18 sierpnia 2010

Sami swoi

Znowu starszą osobę spotkałem, mężczyznę tym razem. Naprawdę jak reinkarnacja Pawlaka z tytułowego filmu. Wspaniały człowiek.

Przechadzał się pod moim blokiem, przyglądał mi się jak wracałem z psem. Kiedy do niego podszedłem, zagadał, czy mieszkam w tym bloku. Jasne. Blok ma dziesięć pięter, po trzy mieszkania na piętrze, siedem czy osiem klatek (nawet nie wiem?!) a on się mnie pyta gdzie tu mieszka Mietek Grabowski. "Ten taksówkarz."

No nie wiem. Parę taksówek w okolicy parkuje, ale Grabowskiego nie znam... kiedyś wisiały spisy lokatorów, nazwisko popularne ale na klatce nie przypominam sobie. A on się dziwi, skoro powiedziałem że tu mieszkam?

Bo tak. W bloku pewnie jakieś 700 osób mieszka. Jakby to była cała wioska, gdzie każdy ma swoje obejście, w polu pracuje, to by się wiedziało, prawda? No, to ta córka Banasiewiczów, co spadek po teściach dostała i się pod lasem pobudowali... Albo kuzyn Ziętków co to w zeszłym roku wesele było... Gdybym sam nie wiedział, to rodzice albo sąsiedzi by podpowiedzieli...

Z jednej strony nie lubię tego. Poznałem, mieszkałem może nie tyle na wsi, co na kameralnych przedmieściach polnych gdzie też każdy o każdym wszystko wiedział a proboszcz był największym autorytetem. Nie podobało mi się. Za dużo wścibstwa i zawiści.

Ale gdzieś we mnie takie marzenie dalej siedzi. Żeby znać sąsiadów, żeby nie być obojętnym przechodniem... Tylko brak mi w tym życzliwości, prawdziwej miłości bliźniego, chęci pomocy zamiast porównania.

Pisał ktoś na forum o spowiedzi niedawno. Że właściwie to jedni drugim powinniśmy odpuszczać, a nie tak za pośrednictwem kapłana. Że jakbym komuś konia ukradł to jemu zwrócić powinienem i o przebaczenie prosić, a nie księdza, co z koniem nic wspólnego nie miał. I prawda. Ale odpisałem, że u mnie, jak mi się pies zleje w windzie, to nawet nie wiem kogo przepraszać.

Dobra taka anonimowość, czy zła? Dla mnie dobra. Ja samotnikiem jestem, nie interesuję się ludźmi i sam do zwierzeń wyrywny nie jestem. Ale czasem naprawdę tego brakuje. Tyle że, tak samo jak z idealnym komunizmem, to brak mi marzenia a nie rzeczywistości. Jak nie dorośliśmy do tego, żeby ze sklepu (jeśli darmo) brać tylko to, co potrzeba, tak chyba nie dorastamy jeszcze do prawdziwej życzliwości. Może, kiedyś...

2 komentarze:

  1. Mieszkałem przez 7 lat w takim 700 osobowym wieżowcu ;-) Teraz mieszkam na osiedlu, które uchodzi za nowoczesne, gdzie mieszkają rzekomo nieco zamożniejsi obywatele... Jaka jest różnica? Różnic nie dostrzegam, no może w windzie w weekend nikt nie zostawia na ścianie posiłku, który spożył dzień wcześniej wraz z nadmierną ilością alkoholu... ale to też chyba tylko dlatego, że w bloku nie mam teraz windy ;-)A życzliwość? hmmmmm ... również nie widzę różnicy... taki świat

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje osiedle to taka wieś w środku miasta :) Bloki, ale poza studentami wynajmującymi mieszkania wszyscy mniej lub bardziej się znają. Mam dwie wspaniałe sąsiadki, z jedną znam się od dziecka. I wszyscy mówią że nasze osiedle ma w sobie "to coś" :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.