sobota, 22 maja 2010

Gwiezdna Miłość

Pozwoliłem sobie ostatnio na rzadką przyjemność: obejrzałem wszystkie części "Gwiezdnych Wojen." Wiem, wiem, to ponad dziesięć godzin patrzenia. Ale przecież nie bez przerwy... Kocham tę sagę bo jest wielka, jak każdy mit, a przy tym dla mnie, jako miłośnika sci-fi, dość strawna mimo mieczy, rycerzy, potworów i całej tej hałastry rodem z fantasy. Oczywiście wolę Star Treka... ale nie o tym chciałem pisać.

Uderzyło mnie - jak zresztą zawsze kiedy oglądam - że Anakina do zguby przywiodła miłość. Fakt, był w trudnej sytuacji, wszystko wyglądało niejednoznacznie, przyjacielem wydawał się bardziej senator Palpatine niż Obi-Wan, demokracja zagrożona... ale albo ja jestem niepoprawnym romantykiem (co nieraz mi już zarzucano), albo szalę przeważyło dobro Padme.

Miłość... chciałbym ją gloryfikować, koronować i posadzić na tronie jako najwyższe dobro dostępne człowiekowi. I proszę mi nie mówić, że mylę miłość z namiętnością. Nie mylę. I Anakin Skywalker też nie pomylił. To co w takim razie poszło nie tak?

Zwróćcie uwagę, że jak w "Zemście Sithów" miłość zniszczyła Anakina, tak w ostatnich scenach "Powrotu Jedi" ocaliła go. Miłość do syna, czy może miłość syna? Sam nie wiem. Ten sam odruch współczucia nakazał mu ocalić słabnącego Palpatine'a aby potem zabić go, by ocalić Luke'a. Bardzo niejednoznaczna to w swojej wymowie historia, zwłaszcza jak na mit.

Pamiętacie może scenę, kiedy Padme po raz ostatni rozmawia z ukochanym? Nie chciała uwierzyć, że to on zniszczył świątynię Jedi, że on jest odpowiedzialny za śmierć adeptów - w większości przecież małych, zupełnie niewinnych dzieci. Nic nie wskórała. Wtedy było już chyba za późno.

A może chodziło o to, że kiedy najbardziej potrzebował jej wsparcia, był sam? Przyglądałem się bardzo uważnie Luke'owi. Od samego początku miał przyjaciół. Fakt, Obi-Wan zginął bardzo szybko, Yoda już nie tak młody jak kiedyś, ale to słynne trio - Lea, Han i Luke - trzymało się razem. Właściwie, gdy popatrzeć na "Nową Nadzieję" według reguł dobrego kina, to nie wiadomo, kiedy ta więź powstała. Ale umówmy się, takie filmy jak "Gwiezdne Wojny" czy "Matrix" to nie dobre kino: to metafory. Wierząc zatem tej metaforze, widzimy jak Luke troszczy się o przyjaciół do tego stopnia, że porzuca niedokończone szkolenie u Yody. Właściwie powinno go to zgubić. A jednak.

Anakin zaczyna swoje dorosłe życie od straty: najpierw opuszcza ukochaną matkę jako właściwie jeszcze berbeć... no ile on miał wtedy lat? Mnie wyglądał na nie więcej niż siedem. Góra osiem. Dość żeby się ciut usamodzielnić, ale o wiele za mało by zostać dorosłym. A potem śmierć matki, gdy on przybywa za późno. To na pewno wywarło na niego wpływ. Postanowił, że już nikt przez niego nie umrze. Nikt kochany. A tą kochaną była przecież Padme.

Kochał ją i ona jego kochała. A jednak nigdy nie połączyła ich miłość. Bzdury plotę? No, pewnie tak. Jak się chce analizować takie bajeczki i doszukiwać się w nich głębszego sensu, to pewnie się czasem plecie. Ale czy było między nimi - choćby schematycznie, w ramach konwencji gatunku pokazane - zaufanie i prawdziwa bliskość? Spali razem, poczęli dzieci, kradli wspólny czas. Ale czy on miał w niej oparcie? Czy mógł jej zaufać, zawierzyć swoje życie?

Cóż, spoglądając na to, co przeszli dziesięć lat wcześniej, Padme była całkiem dzielną dziewczynką. W niejednych tarapatach odznaczyła się mądrością Yody, ostrożnością C3PO i ostrym języczkiem Hana Solo. Tak, takiej kobiecie można zaufać. Z jakiegoś powodu jednak, Anakin nie umiał tego zrobić. Może to strata matki, może zbyt przejął się swoją męską rolą opiekuna i strażnika spokoju rodziny, ale w godzinie próby był sam.

Chyba nawet się starał. Pokazano w filmie kilka ich rozmów (całkiem sporo jak na kino akcji), kiedy opowiadał jej co wydarzyło się w senacie, co na to Rada Jedi... Nic jednak z tych rozmów nie wynikło. Ona wysłuchała, podzieliła się własnymi wątpliwościami, a on dalej był sam.



Co zatem zgubiło Anakina Skywalkera i co go potem uratowało? Czy Padme kochała go zbyt mało a Luke zbyt późno? Nie wiem. Może. Miło się patrzy na to, jak sprawiedliwość triumfuje, zwłaszcza na ekranie, gdzie wszystko takie czarno-białe. Tyle że ten wątek w "Gwiezdnych Wojnach" wcale taki czarno-biały nie jest. I oglądając końcową fetę, patrzyłem na nowo wmiksowany obraz młodego Anakina ze smutkiem. Bo w tej bajce miłość mimo wszystko nie zwyciężyła na czas. Lord Vader przegrał życie a Padme nie miał już kto uratować...

5 komentarzy:

  1. Anonimowy22:22

    Trudno jest mężczyźnie być samemu... Tak czytam twojego bloga już dłuższy czas i widzę straszny smutek w tobie, starszna samotność przebija przez woje słowa, nawet kiedy próbujesz żartować. :(
    Zgadzam się z tobą co do Skywalkera: on był sam. Najbardziej samotny jest mężczyzna przy kobiecie którą kocha a na której nie można się oprzeć. Chyba wiele kobiet uważa nawet w dzisiejszych czasach że tylko one potrzebują opieki a zapominają że nam też potrzeba wsparcia i zrozumienia. A potem się dziwią gdzie się podziali dzielni mężczyźni

    OdpowiedzUsuń
  2. Możnaby oprzeć rekolekcje na takim rozważaniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. mamba17:17

    Oj wystarczy że pan Liam się pożali i znów wszyscy biegną pocieszać. Jak miło. Anonimie, czy to ty, Kamilko? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać jak bardzo masz serce spragnione miłości, a oto coś dla ludzi łaknących jej i nie tylko jej:) :

    Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości, albowiem ich jest Królestwo Niebios.

    OdpowiedzUsuń
  5. witajcie

    Zadziwia mnie, ze chcecie sie opierac na kobietach. Na Panu Bogu winnismy się opierać, nie na drugim czlowieku. Oczywiscie miło jak kobieta i męzczyzna garja w tej samej drużynie, ale nie zawsze i nie 100 procet czasu tak jest, czasem jedno lub drugie nie dają rady.
    Jedynie Pan Bog jest żródlem siły.
    A kobieta, moze inspirować, nie obciązać sobą nadmiernie, zachęcać...
    Polecam lekture "Kobieta kapłaństwo serca" i kazania ks.Pawlukiewicza na których teraz się "wychowuję" :)
    Pozdarwiam serdecznie i dziękuję za inspirację jak zawsze!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.