czwartek, 25 marca 2010

Spotkania

Miałem wczoraj w czasie adoracji pewne doświadczenie. Patrząc na Najświętszy Sakrament, zobaczyłem nagle jak się podwaja a potem zwielokrotnia. Jak obraz odbijany od kilku luster. I w tych odbiciach zobaczyłem inne monstrancje i inne kościoły w których byłem w życiu. Na wakacjach, na rekolekcjach, u znajomych... Niesamowite wrażenie. Tu cegły, tu belki drewniane, tam znowu biały tynk. I tylko Hostia zawsze ta sama. A potem usłyszałem w duszy. "Kochasz Mnie? A ile czasu Mi poświęcasz?"

No właśnie. Trochę się w tym moim życiu uzbierało mszy, modlitw i nabożeństw w których uczestniczyłem, ale czy aby znowu tak wiele? Czy dość, żeby z tego utkać jakąś relację? Skoro kocham? No tak, kocham. Ale gdzieś tam w głowie siedzi, że przecież On wie, On zrozumie, wybaczy, a dziś znowu czasu nie ma, zmęczony, źle się czuję, nie pójdę... A przecież On tam czeka.

I odzywa się to jakieś poczucie obowiązku. Każdy z nas pewnie to czasem przechodzi. Wyrzuty sumienia, że za mało czasu, że ta modlitwa taka naprędce. I postanawiamy poprawę, nawet się czasem udaje. Przyrzekamy, że od jutra znajdziemy więcej czasu na poranny pacierz, że wieczorem różaniec albo koronkę codziennie. I wypełniamy przez kilka dni, może tygodni a potem znowu to gdzieś gubimy. Dlaczego?

Bo może nie ma w nas tej miłości tak naprawdę? Nie, no niby kochamy, jasne. Ale ja mówię o zakochaniu się w Bogu, o poczuciu szczęścia bo On jest i kocha. Tymczasem tę modlitwę traktujemy często jak obowiązek, jako coś, co trzeba zrobić, żeby być w porządku. Dlatego nie wychodzi - jeśli traktujemy ją jako kolejną próbę zasłużenia sobie na Jego miłość. A przecież już ją mamy, za darmo. A modlić się trzeba z radości że jest.

Zakochałem się w Liturgii Godzin na rekolekcjach oazowych. Trzeci stopień formacji - brewiarz do upojenia. Wspólne śpiewy, recytacje, podsypianie na jutrzni, kłopoty z koncentracją na nieszporach... ech, to były czasy! Potem kiedyś przez rok sam odmawiałem brewiarz. Ale dla mnie to nie to samo co modlitwa wspólnotowa.

Wychodząc z tej adoracji spojrzałem na tablicę ogłoszeń, żeby sprawdzić o której Droga Krzyżowa. I zobaczyłem że w dni powszednie o 5.45 jest u nas w parafii jutrznia. Aż podskoczyłem z wrażenia. A ja dopiero teraz się o tym dowiaduję?

No fakt, ostatnio częściej bywałem w innych kościołach na mszy, ogłoszeń parafialnych u siebie nie słyszałem. Szkoda, że Post już się kończy, ale przynajmniej te kilka dni, które zostały... Z miłości. I dzisiaj świat inaczej wygląda i poranna kawa lepiej smakuje. Dobrze mi z Tobą, Panie. Dziękuję Ci.

1 komentarz:

  1. mamba12:33

    Mylisz sentymentalizm z religijnością. Na samych emocjach nie zbudujesz relacji z Bogiem

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.