Dawno nie pisałem i pewnie nikt mnie tu już nie pamięta. Ale choćby dla siebie napiszę:
Zepsuł mi się laptop kilka dni temu. Znaczy nie zepsuł, tylko się
zapętliła aktualizacja. Jak wiadomo, przy Windows 10 niespecjalnie ma
się wybór. A zatem zapętliła się tak, że nic nie pomagało. Poprosiłem żonę, żeby zawiozła laptopa do pobliskiego serwisu, jako że to moje
narzędzie pracy i nie bardzo mogę sobie pozwolić na czekanie na naprawę,
a nasz znajomy magik komputerowy jakoś się nie odezwał. Gość w serwisie
stwierdził, że w życiu nie widział, żeby się aktualizacja sama zapętliła
i powiedział, że może wgrać system na czysto (to jest z utratą
wszystkich zapisanych dokumentów) za 200 zł.
Sam w międzyczasie sprawdziłem w sieci i okazało się, że są setki wątków
na różnych forach na temat takiego między innymi zapętlenia tej i
różnych innych aktualizacji. Najczęstszym powodem był program
antywirusowy (nagle niekompatybilny choć wcześniej nie sprawiał
problemów). Ja go akurat nie miałem, ale to nie wyklucza innych
problemów. W każdym razie stwierdzenie faceta, że "w życiu nie widział"
i próby wmówienia nam, że ktoś musiał wyłączyć lapka w trakcie
aktualizacji (nie wyłączył) ewentualnie, że bateria musiała się
wyczerpać (był podłączony do gniazdka) upewniło mnie, że gość nie jest
szczególnie kumaty (w serwisie!), a czystą instalację to ja sam sobie
mogę przeprowadzić za darmo. I nawet nie o kasę chodzi, tylko z jakiej
racji mam dawać zarobić debilowi, który ewidentnie nie zna się na swojej
robocie?
To też w końcu zrobiłem, choć jestem przekonany, że był lepszy sposób.
Niestety, nie mam czasu na grzebanie się w BIOSIE, wypróbowywanie
różnych poleceń kodu, których wprawdzie nie rozumiem, ale od czego
kopiuj-wklej. Pewnie bym się w to bawił 20 lat temu, ale to nie Windows
98, nie mam też - jak wspomniałem - kilku dni czasu na eksperymenty. W
rezultacie nie straciłem muzyki, ebooków ani zdjęć bo mam to wszystko w
różnych chmurach, ale straciłem kilka filmów, które ostatnio ściągnąłem
(do odzyskania), trochę mniej lub bardziej ważnych dokumentów
(przepadły) i ustawień programowych które (jak myślałem) łatwo
przywrócić. Okazało się, że niezupełnie. I na każdym kroku szlag mnie
trafiał.
Po pierwsze sama instalacja. Przy którymś kroku dostaję opcję: a)
zainstaluj system i zachowaj swoje pliki b) zainstaluj system bez
zachowania plików. Wybieram naturalnie a) i czytam komunikat:
zainstalowanie systemu z zachowaniem plików jest niemożliwe. I wyrzuca
mnie na początek drogi (jakieś 4-5 kroków wstecz, nawet nie do
poprzedniego ekranu). A przecież sam system dawał opcje do wyboru, tak?
I nic, żadnej inteligentnej informacji dlaczego...
No nic, poszło. Wgrywam programy. Poczta. Używam Thunderbirda Mozilli od
wielu lat. Miałem dobrze ustawiony filtr spamu, własne foldery,
przekierowania i obsługę trzech adresów email: na onecie prywatny,
wirtualnej polsce służbowy i gmaila dla rejestracji różnych usług
Google. Otóż okazało się, że najnowsza wersja Thunderbirda (a nie mam
opcji ściągnięcia wcześniejszej) obsługuje subskrypcję folderów. W
międzyczasie bowiem, wzorem gmaila, którego i tak nie używam w
charakterze poczty, nasze portale wprowadziły tzw. "inteligentne
foldery," czyli rozdzielanie poczty na grupy dyskusyjne, powiadomienia,
społeczności i inne tego typu bzdury (każde własne pomysły). Czyli mniej
więcej to, co ja miałem na swoim Thunderbirdzie ustawione ręcznie, tyle
że moje było konkretnie dla mnie - oddzielny folder na pocztę służbową,
faktury, grupę, której jestem członkiem, itd. Teraz, poza normalnie
upierdliwym ustawieniem filtrów na nowo i nauczeniem programu, że nie
wszystko co on uważa za spam jest dla mnie spamem (chcę np. dostawać
reklamy ebooków z ulubionych portali a nie chcę reklam obuwia), zupełnie
nie mogę sobie poradzić z wyżej wymienionymi folderami, które odgórnie
sortują moją pocztę jak uważają za stosowne. I nie da się ich wyłączyć,
tylko muszę znaleźć takie ustawienia filtrów, żeby efekt końcowy był dla
mnie wygodny.
W międzyczasie, tak koło soboty, wirtualna polska w ogóle przestała
odbierać moją służbową pocztę. Wcześniej też bywały problemy, bo to są
automatyczne wiadomości, zawsze z tym samym nagłówkiem, po kilkadziesiąt
dziennie i zdarzało się, że automatycznie lądowały w spamie. Tym razem
jednak nie ma ich w żadnym folderze. Kolega sprawdził logi, wysyłane
były normalnie, ale do mnie nigdzie nie docierały. Uznaliśmy za
prawdopodobne, z uwagi na bliskość dat, że to ma związek z RODO.
Musiałem zmienić adres służbowy na gmaila.
Kolejna sprawa. Zanim jako tako ten system postawiłem, pościągałem i
poinstalowałem niezbędne mi programy, przesiadłem się chwilowo na laptop żony. I nowa niespodzianka. Dawno temu, przy okazji każdej przesiadki,
ręcznie musiałem kopiować zapisane linki, notować gdzieś hasła dostępu
(a do pracy potrzebuję około 50 takich linków i porównywalną liczbę
unikalnych haseł). Dlatego z radością przyjąłem zmianę polegającą na
możliwości utworzenia na Firefoksie, Chrome i innych przeglądarkach
własnego konta, które automatycznie przekazywało te rzeczy na każdy
komputer, czy tablet z którego korzystałem. Ale teraz (czego jestem
niemal pewien nie robiło wcześniej), zamiast wylogować żonę wyrzucając
jej linki i hasła a pokazując moje, system po prostu dodał moje do jej.
Muszę dodawać, że w przypadkowej kolejności? Żeby więc wrócić na swoje
urządzenie, musiałem najpierw (znowu ręcznie, jak za dawnych czasów)
wykasować swoje skróty i hasła z jej przeglądarki. W przeciwnym wypadku
ona musiałaby się przekopywać przez moje 150 linków do swoich
kilkunastu, a ja na swój laptop zaimplementowałbym również jej hasła.
No, skonać można!
Jeszcze z tego wszystkiego do końca nie wybrnąłem. Dodam, że powyższa
powieść opisuje tylko kilka poglądowych przykładów - mam tego na kopy z
niemal każdym programem. I nie tylko programem.
Mamy internet w Netii. Co kilka tygodni z obiecanych (i opłacanych
przecież) 5Mb robi się nagle poniżej 2. Nie mogę wtedy pracować, że nie
wspomnę o oglądaniu filmów, czy słuchaniu muzyki co, w zgodzie z modą
ostatnich czasów czynimy wszyscy w oparciu o internet. Zwykle w takich
sytuacjach pomagał telefon do Netii, krótki (mniej lub bardziej)
ping-pong w stylu: "Proszę zrestartować router" "Restartowaliśmy, nie
pomaga" "Proszę wyłączyć próbnie kilka urządzeń" "Zrobione" itd, oni coś
restartowali u siebie i działało. Wczoraj też zadziałało, niestety tylko
na kilka godzin. Po południu przy prędkości 1,2Mb nie mogłem otworzyć
nawet strony głównego forum, na którym pracuję. Po kolejnym telefonie,
zdecydowali się przysłać technika. Pół godziny później internet już było
powyżej 3Mb co mi w zasadzie wystarcza, ale pomyśleliśmy, niech przyjdzie.
Przyszedł. Dzisiaj. Nawet uprzejmie zapowiedział się telefonicznie (oni
świąt to nie mają?). Z tym, że to był technik z Orange, nie z Netii. On
miał sprawdzić fizyczne łącza, których nikt przecież co kilka tygodni
nie potrąca, ani pani z obsługi w Netii zdalnie kabli nie przekłada,
żeby działały znowu. Cóż miał ten chłopak zrobić? Pogadaliśmy chwilę i
poszedł. A skarżyć się znów nie ma na kogo ani do kogo bo przecież nawet
awanturę przez telefon mógłbym najwyżej zrobić tej pani, co odbiera i
przekazuje dalej. Kafka. Normalnie Kafka, już nawet nie Bareja.
O, jeszcze jeden kafkowski przykład mi się przypomniał. Opłacam też za
parę groszy miesięcznie tzw. internet zdalny w T-Mobile. Nie w telefonie
tylko na dinksie USB. Jak nam net siada, albo gdzieś na wyjeździe
podłączam i płacę za pobierane dane. Taki awaryjny układ, jak nam prąd
wyłączają (a bywa że często), to parę godzin pracy lapka na baterii i
dinksie mam, żeby zrobić najpilniejszą robotę. Po ostatniej awarii
komputera i internetu podłączam dinksa, a ten chce się aktualizować. Nie
może zrealizować połączenia z netem, bo jest nieaktualny. Ale nie może
pobrać aktualizacji, bo nie ma netu. Ale nie może być netu, bo jest
nieaktualny. Ale... No żesz!
Ostatnio zwyczajnie fioła dostaję. Żona mówi, że się do mnie odezwać nie
można, bo taki wściekły chodzę. A przypominam, że powyższe to tylko
wyciąg - żeby opisać wszystkie ostatnio przeżywane przygody musiałbym
siedzieć do kolacji.
Wszystko to frustruje mnie potwornie, bo odbiera mi poczucie
jakiejkolwiek kontroli. Mam wrażenie, że te różne korporacje, ich
"systemy" decydują za mnie o sprawach daleko bardziej dla mnie
istotnych, niż jakieś tam reklamy na podstawie źle chronionych danych
osobowych, o których wszyscy wrzeszczą z panice. Czuję się tak, jakbym
za chwilę miał rano wstać i zobaczyć, że w wiacie przed domem zamiast
niebieskiej Pandy stoi, dajmy na to, czerwony Matiz. Bo ktoś w jakimś
systemie uznał, że ten samochód będzie mi bardziej odpowiadał. A ja nie
mam nic do powiedzenia. Tak samo, jak w sprawie folderów w poczcie
internetowej, sposobu przenoszenia linków przez przeglądarkę, czy
wyglądu strony internetowej banku, z którego korzystam. To też ostatnio
zmieniono i wszyscy uważają to za normalne, nie słyszałem żeby się
ktokolwiek skarżył, a ja mam problem, bo poprzednia była dla mnie o
wiele wygodniejsza. Co najwyżej jakiś jeden z drugim niewydarzony
futurysta podnosi lament, że zagraża nam sztuczna inteligencja. Moim
zdaniem, to prędzej zagraża nam brak inteligencji, a przede wszystkim
brak wpływu na to, z czego korzystamy. Ciekawe, że jakoś nikt tego nie
zauważa...
Uff!
I tak
mnóstwo pominąłem. Na przykład coś, o czym pisałem parę tygodni temu na
Facebooku - sposobie sortowania muzyki. Teraz mogę sobie niby te
wszystkie utwory zgrać na lapka z powrotem (i nawet po ściągnięciu
jednego z programów zaczęło się to automatycznie, co spowalniało mi
dodatkowo net, a o czym nie wiedziałem i męczyłem się przez kilka
godzin), ale robi to w drzewku. Tzn folder wykonawcy, tam folder albumu,
w albumie dopiero jedna czy dwie piosenki. I jak z tego wyłuskać jakąś
listę, którą sobie chciałbym ułożyć bez przeklikiwania się przez
dziesiątki folderów? Zresztą z ebookami jest to samo.
Cała sprawa nie dotyczy zresztą wyłącznie rzeczywistości wirtualnej. Na codzień przeszkadza mi też na przykład hałas. Mieszkam w małej, podwarszawskiej miejscowości, typowej sypialni. Z tym, że pracuję w domu więc jestem na miejscu praktycznie przez całą dobę. I niemal codziennie czuję się jak na placu budowy.
Za oknem mam taras i ogród, a posiedzieć tam, nawet w weekend, nie zawsze można. Pomijam fakt, że w okolicy sporo się buduje (choć nie zawsze powinno), ale w modę weszły ostatnio dziesiątki hałaśliwych urządzeń. Kiedyś, wiadomo, hałasowały kosiarki. I czasem piły bo w ogrodzie nie każdy potrafi siekierą pomachać a i drewno na zimę czasem trzeba porąbać. Ale to raz na jakiś czas, nawet jeśli sąsiadów dużo. Ale teraz? Sekatory elektryczne, nożyce spalinowe, dmuchawy do liści, myjki ciśnieniowe, odkurzacze samochodowe... no ludzie! Od trzech lat nie mam dokąd uciec nie tylko w ogrodzie, ale i w mieszkaniu, bo okna mam wszystkie nieszczęśliwie na jedną stronę.
A nad czym dyskutują sąsiedzi na grupie facebookowej? Nad zanieczyszczeniem powietrza. I to, broń Boże, nie od samochodów, których na każdej posesji stoi co najmniej dwa (nie licząc tego, co w garażu), a w normalny dzień o dowolnej porze przejść się nie da, żeby co najmniej cztery mnie nie minęły (i to bynajmniej nie w centrum, a na bocznych uliczkach). Nie, smog powoduje palenie w kominkach! Dowód? Bo smog bywa głównie jesienią i zimą... No, ręce opadają! Hałasu nikt nie zauważa, nikomu nie przeszkadza? Nikt nie lubi posiedzieć po południu (albo i rano, skoro w okolicznych sklepach i na ulicach tłumy w dni powszednie od 9:00 rano?) w ogródku i posłuchać ptaków, zamiast kolejnej krajzegi?
W tej sytuacji chyba z radością powitałbym jakąś
sztuczną inteligencję, pod warunkiem, że byłaby rzeczywiście inteligentna.
Może ona poradziłaby sobie z konkretnymi problemami, zamiast bić pianę o modnych "zagrożeniach." Może zauważyłaby, że jesteśmy już teraz, a nie w przyszłości, pozbawiani decyzyjności w najprostszych i dość fundamentalnych sprawach. I tak, wiem, że to problemy inteligenta z klasy średniej. Nie wspominam o problemach "zwykłych ludzi" bo ostatnio jakoś się chyba nie utożsamiam...Nie pytajcie dlaczego. To temat na innego posta, którego pewnie nawet nie napiszę. Po co? Przecież dziś każdy wie swoje. To znaczy wie ze swojej gazety, czy stacji telewizyjnej. Halo, czy ktoś tu jeszcze myśli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.