wtorek, 3 lipca 2012

Gwałt

Trudny temat. Nigdy o nim specjalnie nie myślałem bo zarówno mnie jak i moim najbliższym czy znajomym było to dotąd oszczędzone. Szczerze mówiąc w ogóle sobie nie wyobrażam, jaki to dramat. Do myślenia o tym skłonił mnie film, który niedawno oglądałem.

Właściwie dopiero ten film uświadomił mi, że zgwałconą kobietę dotyka stygma. Że są ludzie, którzy uważają, że - bez względu na okoliczności - pozwoliła na to. Że jak?! Znaczy co, miała dać się zabić a nie pozwolić? No tak, to pewnie bohaterstwo, ale... Nie wiem. Naprawdę nigdy o tym nie myślałem. Nie mam pojęcia jak kobieta mogłaby obronić się przed silniejszym od niej mężczyzną. Może by mogła. Mnie nawet w żartach myśl o przemocy seksualnej nigdy nie bawiła, nie testowałem granic i nie zamierzam. W każdym razie takie podejście do sprawy jest dla mnie szokujące. Zawsze mi się wydawało, że gwałt to gwałt: wymuszony, niechciany akt. A zakres, w jakim kobieta była w stanie walczyć nie ma dla mnie nic do rzeczy.

Z tym, że w filmie o którym wspomniałem, zgwałcona nie była kobieta. Był to młody chłopak: amerykański żołnierz w Iraku, czy Afganistanie. I nie wróg mu to zrobił, ani nie grupa kolegów, tylko jeden oficer, w dodatku przełożony. Ale... czy to cokolwiek zmienia?

Otóż pomijając normalną chyba w takiej sytuacji traumę, chłopak ten boryka się z koniecznością powiedzenia o tym fakcie żonie. I tu rozpętuje się piekło. Najpierw kobieta pyta, czy on jest gejem. A potem... nie może zrozumieć, dlaczego na to pozwolił. No, skoro był to gwałt, to chyba jasne, że nie pozwolił? Widać, że nie jasne.

Jest taka scena, w której ta dziewczyna rozmawia z terapeutą i tłumaczy mu, dlaczego zamierza wnieść o rozwód. Ano, bo kiedy wychodziła za mąż, to uważała, że jej mężczyzna zadba o jej bezpieczeństwo, zadba o to, żeby jej się nic złego nie stało. A teraz widzi, że on nie jest takim mężczyzną, skoro dopuścił do czegoś takiego.

Słuchajcie, ja naprawdę nie wiem. Nigdy nie zostałem zaatakowany, nie dostałem nawet w pysk... No dobra, zdarzyło się może parę razy, lata temu, ale nie warto o tym mówić. Nic w każdym razie groźnego mi się nie przytrafiło. To nie wiem. Ale wiem, że człowiek dotąd walczy, dopóki mu starczy sił. A czy wolno go potępiać, kiedy nie starczy? Czym niby taki gwałt różni się od powalenia gościa na ziemię prawym sierpowym? No, walczył, ale poległ w którymś momencie, tak? Został obezwładniony i koniec. Kropka. Nad czym się tu zastanawiać?

I ja naprawdę doceniam staromodne, wręcz jaskiniowe stereotypy, że mężczyzna chroni, zarabia, walczy a kobieta to ognisko domowe, dzieci, itd. To jest słodkie i do pewnego stopnia chyba zgodne z naszą naturą. W każdym razie ja swoją partnerką chcę się opiekować, mam zdrowe odruchy bronienia jej, czy dziecka, czuję się za nich odpowiedzialny, może czasem nawet za bardzo. I dobrze, tak powinno być.

Ale jeśli w którymś momencie braknie mi sił, żeby bronić? Z powodu choroby, wypadku czy gwałtu, to co? Koniec małżeństwa, bo się nie nadaję? Znaczy, jak ona nie nauczy się gotować, to ja też będę miał prawo zrezygnować bo ona nie wypełnia swojej roli? Takie "bo zupa była za słona?" Skąd takie coś się w ludziach bierze?

Ja już pomijam, że amerykańską przysięgę małżeńską składa się "w zdrowiu i w chorobie, na dobre i na złe." Rozumiem, że życie czasem nas przerasta, że pojawiają się problemy, z którymi zwyczajnie nie da się sobie poradzić. Jestem po rozwodzie: rozumiem. Ale coś takiego?

9 komentarzy:

  1. Człowiek rodzi się bez sił niszczących, a destrukcja przychodzi póżniej.Nie bierze się z powietrza.Ks.prof.Włodzimierz Sedlak pisał:"Człowiekiem się stajemy, a nie rodzimy".Z wyglądu człowiek nie zachowuje się jak człowiek, gdy jest w stanie złamać wolę innego człowieka.Tyle że z łamaniem woli innych mamy, niestety, zbyt często do czynienia...Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja myślę tak: zawsze będzie jakaś grupa dewotów, fanatyków, obłudników etc., którzy będą potępiać, zamiast pomóc ofiarom gwałtów czy innych form przemocy seksualnej. Potem mówi się w mediach, że jakaś nastolatka dokonała aborcji albo popełniła samobójstwo. Ale ja się wtedy pytam - gdzie byli ci wszyscy mądrzy, kiedy tej dziewczynie działa się krzywda? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdybym miała coś napisać, ujęłabym w słowa podobne do Zima (odmienia się?)

    Mam dwie bliskie koleżanki (w sumie jedną z nich mogłabym nazwać przyjaciółką). I nie wiem dlaczego akurat ja ich poznałam. A może zwyczajnie to zjawisko jest tak szerokie?

    Jedna z nich została skrzywdzona przez... wujka. Od 5 do 15 roku życia była notorycznie molestowana. Wybawieniem okazała się przeprowadzka - do szkoły sportowej ma z domu kilkadziesiąt kilometrów. Pamiętam, jak napisała mi list. List - choć wtedy już trochę się znałyśmy. W nim wszystko opisała. Płakałam. Nie mogłam dojść do siebie. A jej rodzice? Gdzie byli? M. próbowała im o tym powiedzieć, bezskutecznie. "przecież wujek jest taki dobry...". Jak można być takim ślepym? Nie wiem. A to nie pierwszy taki przypadek.

    I druga M. Przez dłuższy czas błąkała się między katolicyzmem a innymi denominacjami chrześcijańskimi. Nie bez powodu. I nie oceniam jej, że tak robiła - nie tylko dlatego, że jest osobą pełnoletnią i może robić, co chce. M. jest osobą homoseksualną. Trafiła do psychologa, potem psychiatry... nie z własnej woli, nie. Ale wskutek działań rodziców. Rodziców, którzy nie wiedzieli o jej homoseksualizmie. Dlaczego poszła? Bo rodzicom nie podobało się, że córka przestała chodzić do Kościoła katolickiego, a wybrała zielonoświątkowców. I chcieli wybić jej z głowy tę "sektę". Ot, cały powód. Zresztą i ze mną zakazała się jej spotykać (choć spotykałyśmy się raz na kilka miesięcy), zakazała - bo mam na nią zły wpływ. A dlatego zły wpływ, bo choć jestem katoliczką, szanowałam jej wybór (niekoniecznie go popierając). M. poszła do tego psychologa i powiedziała kobiecie o wszystkim. Nawet o rzekomym homoseksualizmie. Rzekomym dlatego, że została skrzywdzona. W dzieciństwie. Przez - olaboga! - ojca. I to nie homoseksualizm ją dręczył, ale nienawiść do facetów. Tak wielki, że wolałaby związać się z drugą kobietą, zamiast być sama. Bo sam nikt nie chce być, ot dlatego.

    Takich przypadków jest więcej. I się mnożą. A może nie tyle mnożą, ale nie jest to już tak wielkim tabu... To tylko dwa, o których wiem. Z najbliższego otoczenia. A ile jest jeszcze przemilczanych? Strach pomyśleć...

    PS. Szkoda, że często same kobiety czują się winne temu, co się stało. Stąd nie zgłaszają na policję, a wieeelu dzieci nie mówi rodzicom o tym, że zostały skrzywdzone molestowaniem. A jeśli mówią, rodzice nie chcą ich słuchać. Nie rozumiem, jak można być takim ślepym? A może po prostu ze mną coś nie tak, że tak bardzo przejmuję się ich losem - przecież i mnie to jakoś szczególnie nie dotyczy?

    OdpowiedzUsuń
  4. cały czas mam wrazenie że w rozmyślaniach naszych zboczyliśmy troszke na inny tor Liam opisał sytuacje kiedy to meżczyzna został wykożystany a piszemy o kobietach.Czy wykozystanie seksualne mężczyzny w pojęciu społecznym jest tak samo spostrzegane jak kobiety cały czas mam wrażenie że to sa dwie różne sprawy inaczej sa spostrzegane mimo że tak nie powinno byc. Przemoc jest przemocą wszystkie komentarze są oparte na przezyciach kobiet a skrzywdzony został mężczyzna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Mężczyźni pewnie jednak rzadziej są gwałceni, a pewnie też rzadziej się do tego przyznają. Wydaje mi się, że do całej traumy jaką musi po czymś takim przeżywać każdy zgwałcony człowiek, niezależnie od płci, tutaj dochodzi jeszcze szczególne zranienie dumy.

      Nie zrozumcie mnie źle, kobieta też ma zranioną dumę, chodzi mi o to, że to inaczej. Bo właśnie ten facet ma zapewniać bezpieczeństwo innym, prawda? Od kobiety oczekujemy jednak bardziej troski czy ciepła emocjonalnego niż oparcia w sensie zapewnienia bezpieczeństwa.

      A przyznam, że niedawno w moim mieście widziałem ogłoszenie (ze zdjęciem) chłopaka, który poszukiwał świadków gwałtu na nim, czy też osób mających informacje na ten temat. I wiecie... dziwnie się poczułem oglądając to. Nie wiem, dlaczego. Kobieta, nawet na takim zdjęciu, wzbudziłaby chyba moje współczucie. Chłopak spowodował jednak pewien niesmak. Pierwsza myśl - no ja w takiej sytuacji zdjęcia bym na pewno nie pokazał...

      Usuń
    2. Też bym raczej nie pokazała... Możliwe jest również, że ktoś zrobił mu głupi żart - zazwyczaj takie sprawy są przemilczane, również przez kobiety. Niestety.

      Nie wiem, czy mężczyźni rzadziej są gwałceni. Czytałam kiedyś nawet o tym, że i kobiety są sprawcami molestowań i gwałtów, co mnie - babie - ciężko nawet wyobrazić. Mam czteroletniego siostrzeńca i nie wyobrażam sobie, bym miała go pocałować w inne miejsce niż policzek... Nawet myśląc "pedofil", ma się przed oczyma oślinionego zboczeńca (a kobiet jest, według statystyk, niewiele mniej - choć wielu nie zdaje sobie z tego sprawy).

      Dochodzi męska duma... Być może. Każde odchylenie boli. Nie wiem, kogo bardziej - czy kobiety, czy mężczyzn. Każdego inaczej, niezależnie od płci. I ciężko porównywać. Jedni wywieszą ogłoszenie, a inni się powieszą - w zależności od człowieka. Trudno powiedzieć, szczególnie, gdy filozofem, a nie psychiatrą się jest.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Ja myślę, że to zależy jak zdefiniujesz gwałt. Przez kobiety chyba raczej gwałcone bywają dzieci. Sam, nawet wzięty wbrew woli przez kobietę, raczej nie czułbym się zgwałcony... Heh! W ogóle sobie nie wyobrażam takiej sytuacji w wykonaniu dwojga dorosłych. Chyba, że do zwykłego stosunku dochodzą jakieś sado-masochistyczne elementy: wiązanie, podduszanie, itd. To tak: nie każdy to lubi a przegiąć w takich zabawach pewnie łatwo.

      Cały czas mam na myśli gwałt przez mężczyznę. Dorosłego mężczyzny albo kobiety, bo gwałt na dziecku to zupełnie inna sprawa i przy całej mojej chęci do bycia dobrym, wybaczającym chrześcijaninem zwyczajnie wywołuje chęć mordu. Brutalnego.

      Usuń
    4. Myślę, że chęci mamy podobne... pomimo bycia chrześcijanami.

      Bywają gwałcicielami i kobiety. Tylko większość facetów nie traktuje tego jak gwałt, mając podejście takie jak Ty. W sumie raczej dobre - bo taka postawa chroni przed wszystkimi skutkami psychicznymi. A i takie, niestety, są.

      Dla mnie każdy gwałt (zresztą nie tylko, jeśli chodzi o seksualność), jest czymś... nieludzkim. Człowiek normalny potrafi zapanować nad sobą. Chyba, że sam został skrzywdzony, co też często się dzieje. Co nie zwalnia go z odpowiedzialności za swoje życie i czyny. Dziwne to wszystko...

      Usuń
  5. Hej, a Ty co tak po kryjomu tylko w komentarzch się ujawniasz? Po urlopie już? To napisz jak było ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.