środa, 11 kwietnia 2012

W drodze do Emaus

Uczniowie nie popisali się tutaj specjalnie ani wiarą, ani nadzieją, ani nawet jakimś szczególnym rozgarnięciem, prawda? No, niby widzieli pusty grób, wszystko było tak, jak kobiety opowiadały... ale co z tego? To przecież tylko takie babskie gadanie, ciało pewnie ktoś ukradł, a w ogóle to ten Jezus miał tyle zrobić, i co? "Bo myśmy się spodziewali..."

A On szedł za nimi i wyjaśniał im Pisma i cierpliwie czekał, aż Go poznają. Szedł za nimi. Mimo, że oni w Niego zwątpili, On nie zwątpił. Bardzo się dziś ucieszyłem z tych słów, bo mnie też bardzo potrzebna taka świadomość, że On ze mnie nie zrezygnuje, nawet wtedy, kiedy ja jestem zły, rozczarowany i zniechęcony. Pozwólcie, że przytoczę raz jeszcze cytat z książki, o której niedawno mówiłem "Mój Chrystus Połamany":

Mam wielu chrześcijan i wielu kapłanów, którzy gorszyliby się, gdybym ich zabierał ze sobą do wszystkich miejsc, do których ja chodzę. Ponieważ zdziecinnieli. Pomniejszyli moją Ewangelię i swoje serca. Sporządzili łatwą, niekłopotliwą listę wizyt, problemów, grzechów, taką, której nikt nie będzie krytykował. Nazwałbym ją listą białą, wygodną i bez zgrzytów. Grzechy łatwe do przebaczenia: ścieżki bez błota, na których nikt się nie ubrudzi; wizyty przyzwoite bez żadnego ryzyka. A do tego nie trzeba, abyście się nazywali chrześcijanami, ani byli kapłanami. Zatem muszę przyjść ja i sporządzić niezwłocznie czarną listę ze wszystkimi tymi ścieżkami, grzechami i wizytami, których wy nie chcecie dotykać ze strachu przed kompromitacją, przed tym co o was powiedzą i jak was osądzą... Przychodzicie do grzesznika tylko wtedy, gdy jesteście całkowicie pewni, że nawet w najmniejszym stopniu nie narażacie na szwank waszej dobrej sławy. Kładziecie na szalach wagi ryzyko narażenia waszej reputacji i potrzebę duchową waszego bliźniego. I zawsze więcej waży wasz prestiż. Więc pozostają w przydrożnym rowie ci grzesznicy, te problemy, te ścieżki, które kompromitują.

Lecz ja, odkupiając was, wszystkich grzeszników, nie ważyłem ryzyka, ani nie obliczałem kompromisów. Ja postawiłem na jedną kartę wszystko i straciłem honor, dobrą sławę i cześć. Nazwali mnie demonem i przymierzeńcem Belzebuba, przyjacielem grzeszników i prostytutek; skazali publicznie przed trybunałem sądowym i dkonali kaźni hańbiącej... Tak dokonało się Odkupienie was. Ale wy, mający obowiązek szerzyć to Odkupienie z ryzykiem i z miłością, ograniczacie je: tylko grzechy łatwe i grzesznicy, którzy nie kompromitują. A co z pozostałymi? Macie Chrystusów kompletnych ze wszystkimi członkami, którzy zachwycają was i pobłażają wam, którzy są - powiedziałbym - dla dusz także kompletnych, dusz normalnych, mających grzechy i problemy powszednie, normalne i łatwe. Łatwa skrucha. Łatwe przebaczenie. Łatwe apostolstwo. Lecz zdarza się również - spójrz dobrze na mnie! - Chrystus Połamany, plaleczony, bez twarzy, bez nogi, bez ramienia, który jest dla dusz połamanych, dusz okaleczonych, dusz skomplikowanych, trudnych, anormalnych, zbuntowanych... O nie trzeba walczyć, ryzykując kalectwo takie jak moje; utratę nogi lub ręki, a tak często twarzy, bo społeczeństwo źle osądza i potępia nieubłaganie tego chrześcijanina, tego kapłana, który waży się odwiedzać grzesznika napiętnowanego, wyklętego, zapowietrzonego... (...)

Jeszcze nie dojrzałeć. Gorszyłbyś się. Co ty wiesz o wizytach, na które ja chodzę sam? Ja także mam dla nich kartotekę, ale w moim sercu. I aby znaleźć się w moim sercu, wypełniają karty czarne, których wstydziłyby się twoje kartki czyste i nieskalane.

Karty czarne dla czarnych owiec, które ja właśnie kocham najwięcej. I pozostawiam dziewięćdziesiąt dziewięć białych owiec zupełnie bezpiecznych w bialej owczarni twoich kartotek, a sam zapuszczam się na drogi ryzykowne i pełne niebezpieczeństw w poszukiwaniu czarnej owieczki.

Wy kochacie czarne owce jedynie w teorii. Nie w praktyce - jak ja. Moja przypowieść o zagubionej owieczce, która jest syntezą mego Odkupienia, pozostaje u was w płaszczyźnie lirycznej czystego i pięknego utworu literackiego. (...)

Pomyśl o grzeszniku najbardziej odrażającym, najbardzie zdegenerowanym, najbardziej winnym, podlegającym największej karze według wszelkich praw; tam ja z nim jestem! To te przypadki przyciągają moje serce!

Grzeszników łatwych odwiedzacie wy. Nie ma problemu. Dusze połamane, czarne owce należą do mnie. Bardziej potrzebują mojej miłości.

Tak... tak to chyba jest. Kościół jest dobrym miejscem dla tych białych dusz, ludzi lepszych ode mnie, których grzechy są powszednie i łatwe do przebaczenia. A takich połamanych, On szuka sam, poza Kościołem, na wybojach i w rynsztokach. Dobrze jest mieć takiego Boga, który nie rezygnuje.

6 komentarzy:

  1. No to ładnie powiedziane, ale ja nie rozumiem dlaczego od razu poza Kościołem? Dlaczego myślisz, że w Kościele takich nie ma?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo mowa jest między innymi o ateistach i ogólnie ludziach, którzy nie tylko zniechęcili się do wiary, jak uczniowie w czytaniach, ale wręcz ją odrzucają.

      Usuń
    2. Ale czemu mówisz tak o sobie? Że połamany i w rynsztoku? Ja naprawdę znam wielu ludzi, którym nawet do głowy nie przyszłoby tak pięknie pisać jak Ty czasem piszesz. Za dużo w Tobie dobra i wrażliwości na te rynsztoki :)

      Usuń
    3. Mówię, bo tak czuję. Nie znasz mnie, nie wiesz nic o moim życiu a ja też nie spowiadam się tu publicznie bo blog to nie konfesjonał.

      Dziękuję za komplement, ale pamiętaj, że i ksiądz pedofil może piękne kazania głosić. To jeszcze o niczym nie świadczy...

      Usuń
  2. Dla Boga nie ma grzechów lżejszych czy cięższych... On przebacza narkomanowi, który leży w rowie, prostytutce przy drodze, mordercy, tym, którzy kłamią i tym którzy mają pożądliwe myśli (a kto ich nie ma?).
    Sytuacja apostołów była o tyle szczególna, że oni wyraźnie oczekiwali, iż Mesjasz - Jezus Chrystus wyzwoli ich kraj spod wrogiej, rzymskiej okupacji. Tymczasem On dał inne wyzwolenie - od grzechu. Apostołowie niejeden raz pokazali, że tego nie rozumieją. A czy my zawsze rozumiemy?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ta książka!

    Myślę, że po dwóch tysiącach lat trochę trudno jest utrzymać taką wrażliwość jak wtedy, kiedy Dobra Nowina była jeszcze nowa i rewolucyjna. Kościół dzisiaj to potężna instytucja i już nam wszystkim brakuje tej świeżości i radości pierwszych lat chrześcijaństwa. To wszystko zostało wtłoczone w ramy bezpiecznej rutyny.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.