poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rasizm

Wiecie, zamurowało mnie niedawno na spacerze z psem. Mam... szczurka właściwie. Trochę to tylko większe od yorka. Ogólnie rzecz biorąc wygląda jak mocno niewydarzony schnauzer miniaturka: sierści nie za wiele, łapki cieniutkie jak u ratlerka z osteoporozą, tylko pyszczek miły. No i oczywiście to najukochańsza suka pod słońcem.

Fakt, że jak ją wypuszczam (a robię to zawsze bo ona smyczy nienawidzi jak mało czego i na nią nie zasługuje bo słucha się bezbłędnie), to lata jakby jej się w dupie paliło - temperament taki. Ale z natury jest łagodna. Dzieci nie zauważa, psy poza znajomymi traktuje z dystansem - te większe. Małe raczej olewa, chyba że same ją zaczepiają.

No i zdarza się, że właścicielki takich yorków czy pomniejszych pudelków łapią swoje pupilki na ręce jak ta moja wariatka nadlatuje z wizgiem. Z tym, że na ogół niepotrzebnie, bo ona się nie zorientowała nawet, że ten kawałek futra to był pies i nawet by się nie obejrzała. Mnie to w sumie śmieszy, a w gorsze dni wywołuje najwyżej wzruszenie ramion. Cóż, moja wariatka do miana psa niespecjalnie dorasta, a tym bardziej tamte przerośnięte świnki morskie...

A tu razu pewnego idę, moja zasuwa nawet bez specjalnego przyspieszenia bo już porządnie zmęczona spacerem, a na przeciwko taka młoda dziewczyna - plastik, jak się to teraz mówi. Z maleńkim yorkiem na smyczy i małą, może ze sześcioletnią dziewczynką obok. Akcja, wiadomo, york w panice zbierany na ręce, moja suka w ogóle nie w tej sprawie, ja sobie idę zamyślony akurat też zupełnie nie o tym i nagle...

Staje to dziecko mi na drodze i pluje mi pod nogi, patrząc przy tym najbezczelniej w oczy. I mówi przez zaciśnięte zęby: "kundel!"

No, kompletnie zdębiałem. Moja szczęka chyba gdzieś tam została na chodniku bo zapomniałem pozbierać. Autentycznie, nie wiedziałem co zrobić. Chyba instynktownie poszukałem pomocy wzrokiem w tej starszej (chyba siostra jednak, bo różnica wieku między nimi... ale kto wie?). Starsza jednak zajęta była ratowaniem yorka który, o ile się w tym wszystkim zorientowałem, też niekoniecznie wiedział o co chodzi. Dodam, że mój kundel w odległości kilku metrów wąchał jakiś krzaczek i całej sceny chyba nawet nie zarejestrował.

W końcu ominąłem to dziecię jakoś i poszedłem swoją drogą nawet się na sukę nie obejrzawszy bo wiedziałem, że ona za mną poleci. Zastanawiałem się, kto tę małą wychowywał bo jeśli ta siostra to już rozumiem, ale też nie mam pojęcia dlaczego. Co komu przeszkadza, że kundel? Zanieczyściłaby im tego rasowego chomika samym przebiegnięciem po chodniku, czy jak?

Zrozumcie mnie dobrze, mnie się akurat yorki bardzo podobają i mam zamiar nawet kiedyś sprawić sobie coś yorko-podobnego po jak najdłuższym życiu mojej suczki. Może tylko niekoniecznie rasowego. Zresztą do rasowych też nic nie mam, żal tylko niektórych bo widać, że się męczą - ale to nie ich wina przecież, tylko właścicieli.

Ale... no nie mogę wyjść z podziwu jak można takie dziecko uczyć. I co w końcu za różnica między tamtym kłębuszkiem, a moim kundelkiem? Poza tym, że tamten szczeniak kosztował pewnie dobrze ponad 1000 zł albo i więcej, jeśli z rodowodem. Moja... no nie, ze schroniska nie wzięta, tylko od koleżanki, której się suka oszczeniła. Całą złotówkę zapłaciłem, żeby się dobrze chowała.

I chowa się pięknie. Zdrowa jest, dzięki Bogu jak sześć lat ma, tak jeszcze nie chorowała - poza sraczką może ze dwa razy w życiu. Słucha się - bo nauczyłem ją lepiej niż niejednego psa z papierami po oficjalnych szkoleniach. Nieraz miałem cichą satysfakcję, jak właściciel nie mógł się dowołać jakiegoś wilczura albo kaukaza, który się za nią uganiał, a ja ją jedną komendą osadzałem w miejscu i czekałem, aż zdyszany właściciel złapie swojego super reprezentacyjnego psa. Jak powiedziałem, urodą nie grzeszy, ale charakter ma złoty i nie oddałbym jej nawet za 10 tysięcy.

Chory jestem i zdarza mi się czasem, że i po kilka dni trudno mi z łóżka wstać. Wtedy moja suka waruje przy mnie całymi dniami, i nie dopomina się o spacery, mimo swojego temperamentu. Normalnie kocha szaleć i godzinny spacer w ciągu dnia to jej akurat starcza, żeby łapy trochę rozprostować. Ale kiedy ja choruję, to ledwie się łaskawie daje synowi odciągnąć od mojego łóżka na krótkie siusiu. Nawet jedząc przylatuje od miski, żeby sprawdzić co ze mną. Kundel? No pewnie!

A tej dziewczynki mi żal. Też nie jej wina, że ją tak wychowują, pytanie tylko co z niej wyrośnie? Ludzi też będzie tak oceniała?

12 komentarzy:

  1. Buntujesz się przeciwko ocenianiu po wyglądzie a sam oceniasz, że plastik...

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślisz? No, może własnych przywar człowiek nie widzi... Ale zamierzałem tylko opisać jej wygląd a mówisz że wyszło na ocenę? Czy ja wiem? Gdybym chciał oceniać, napisałbym po prostu że zdzira ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzisz, jest taki ruch, żeby całkiem zlikwidować w Polsce dość powszechne, ale negatywne zjawisko jakim są pseudohodowle psów. Psy w takich pseudohodowlach nie dość, że rzadko kiedy są naprawdę rasowe (a takich szuka masa ludzi), to jeszcze są męczone, niedożywione i po prostu chore. I jeśli chodzi o likwidację tego zjawiska, to jestem za, bo to jest po prostu męczenie zwierząt dla kasy. Ale trzeba odróżnić celowe działanie, jakim jest zakładanie pseudohodowli (czasami robione przez oficjalnych i "porządnych" hodowców!) od oszczenienia się suki "z przypadku" - co jest bardzo częste zwłaszcza na wsi, gdzie psy nie są tak pilnowane jak w miastach.
    Moja sunia jest ze schroniska :) I na pewno nie jest rasową bernardynką, choć 90% wyglądu ma z bernardyna, ale widzę w niej też cechy bardzo typowe dla owczarka podhalańskiego, co mnie wcale nie dziwi, bo to schronisko skąd wzięła ją moja mama, było właśnie w górskiej miejscowości. Także witaj w klubie "kundlarzy" :D I jest najukochańszym pieskiem, jakiego kiedykolwiek miałam, a w mojej rodzinie było mnóstwo psów.
    Inna sprawa to to, na co uwagę zwracał kiedyś jeden ze znanych mi weterynarzy: u psów rasowych częściej zdarza się tak zwane psucie genów - to zdarzyło się ostatnio w przypadku labradorów, na które trwa obecnie moda. Efekt tej popularności jest taki, że mnoży się dużo, bardzo dużo labradorów, ale te psy właśnie dlatego coraz częściej są chore.
    Tak że nie masz się czym przejmować :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh! Nie przejmuję się. Nie miałem zamiaru mieć rasowego psa i - o ile los nie zdecyduje za mnie - nie zamierzam również w przyszłości. Kundle są niepowtarzalne i to jest ich największy urok: mogą być podobne, ale drugiego z identyczną plamką na uchu nie znajdziesz.

      Mnie tylko zaszokowała reakcja dziecka: przypominam, że mowa o sześcioletniej dziewczynce. Ja własnego syna zbiłem raz w życiu (za grubszą sprawę, nieważne, ale przydało się bo więcej nie bryknął), ale poważnie się zastanawiam, czy nie powinienem był tej małej przez kolano przełożyć i chociaż klapsa nie dać. Albo przynajmniej nie nastraszyć. Ale... czy by zrozumiała? Pewnie raczej zaczęłaby się bać obcych ludzi.

      A mama mojej suczki została przez koleżankę przygarnięta z ulicy i dopiero po wizycie u weterynarza okazało się, że będą szczeniaki. Ktoś nawet się do schroniska nie pofatygował :(

      O pseudohodowlach nie słyszałem, ale jeśli jest tak, jak piszesz, to faktycznie fatalne zjawisko. Osobiście w ogóle bym zabronił hodowli rasowego czegokolwiek. No, może poza bydłem czy drobiem bo tam o co innego chodzi, nie tylko o czyjąś fantazję.

      Sam natomiast (już ponad dwadzieścia lat temu, więc może dziś jest inaczej, choć wątpię) zetknąłem się ze zjawiskiem zdegenerowanej hodowli. Psy były rasowe, owszem, ale na skutek niewielkiego wyboru reproduktorów (ograniczona pula genów) kolejne pokolenia rodziły się z coraz większymi wadami wrodzonymi, z rakiem włącznie. Tak się często kończy, jak ludzie usiłują zastępować naturę lub, jak kto woli, Boga.

      Usuń
    2. Tak, dokładnie takie zdegenerowanie w rasowych hodowlach miał na myśli ten weterynarz, o którym Ci pisałam. Dlatego właśnie radził np. moim dziadkom, żeby nie brali labradora, choć to popularna rasa - i właśnie dlatego że jest popularna, aż zbyt popularna (co widzę choćby w Krakowie gdzie co 3 pies to biszkoptowy labrador!) doszło do tego, do czego doszło.
      Widzisz, w dawnych czasach były potrzebne specjalistyczne rasy, bo kiedyś więcej ludzi żyło na wsi, pasąc owce, bydło, albo polując. Dlatego np. dzisiejsze beagle to nie to samo, co beagle jeszcze na początku ubiegłego wieku - teraz jak spotykam beagle'a to one są agresywne, a dlaczego? Ano dlatego, że to psy pierwotnie myśliwskie, a żyją w blokach.
      A i ogólnie się zgadzam, że najlepsze są... Mieszańce :D
      Co do rasizmu tej dziewczynki... Myślę że dużo zależy od wychowania, a może to nie rasizm, ile po prostu głupi, prostacki snobizm...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. No... a jakbyś zdefiniowała prawdziwy rasizm? Bo dla mnie to właśnie jest taki snobizm: ja jestem lepszy od ciebie, bo mam inny kolor skóry, oczu, itd. A mój pies jest lepszy od twojego bo ma rodowód. Ja tam różnicy nie widzę, a czasem jest wręcz przeciwnie bo o wartości tak człowieka, jak zwierzęcia przesądza charakter, a nie pochodzenie. Skłonności rasowe, czy kulturowe to stereotyp: coś jak statystyki - występuje często, acz nie zawsze, i na ogół da się zmienić.

      A labradorów też jakoś nie lubię. I u nas tego mnóstwo się pojawiło w ostatnich latach. To już wolę cocker spaniele, które niemal całkiem zanikły, albo stare, poczciwe pudle... widziałaś ostatnio pudla? Bo u nas głównie yorki, charty i labradory właśnie. A w czasach mojego dzieciństwa to i jamniki i setery i pudle niekoniecznie miniaturowe były.

      Mnie się poza yorkami (wersja mini jest dobra w bloku bo na poduszce się mieści!) podobają owczarki nizinne. Takie z bardzo długą sierścią - ale to męczarnia czesać takie. A w ogóle to wilczury, zwłaszcza długowłose. Tyle, że do takiego psa to bym sobie musiał domek z ogrodem dokupić. :D

      Usuń
    4. Ja właśnie piszę pracę licencjacką o Romach... Dużo materiałów oczywiście o stereotypach, wiadomo, nie wszystkie są negatywne, są też pozytywne. Według etnologów stereotyp etniczny nigdy albo bardzo rzadko jest jednoznacznie negatywny czy pozytywny. Kultura ma duże znaczenie, bo tu w końcu chodzi o mentalność - na kulturę składa się wiele czynników: wychowanie, jakie obowiązuje w danej epoce i kraju (inne zupełnie jest wychowywanie dzieci w Czarnej Afryce, a inne jest w Skandynawii), religia, zabawy, praca, ba, nawet sposób pojmowania czasu. Swego czasu miałam okazję uczyć się o sposobie widzenia czasu w kulturze muzułmańskiej - to zupełnie inny świat niż nasz.
      A co do rasizmu, to myślę, że to siedzi w upadłej, niedoskonałej naturze człowieka - takie wywyższanie się nad innych, bo... Są inni. Tak samo jak w XVIII wieku prześladowano Romów, bo dla ówczesnych Europejczyków nie byli nawet ludźmi, tak dziś w Internecie zauważam dużo nienawiści wobec Żydów. Czasami sobie myślę, co by było gdyby dzisiaj nastała noc św. Bartłomieja. Uważam, że to, że dziś nie ma w Europie stosów to tylko kwestia przemian cywilizacyjnych, a te nie są trwałe.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    5. Uśmiałam się zdrowo , ale już nie przy kwestii rasizmu.Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  4. Hej, zawiesiłeś się na wiosnę, czy znowu chorujesz?

    P.S. Ładne zdjęcie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, trochę się zawiesiłem bo pogoda piękna i wziąłem się za zdjęcia raczej niż rozmyślania. Ale nie choruję póki co, dzięki za troskę :)

      Usuń
    2. Ciut jakby to zdjęcie wyretuszowane, nie? :D

      Usuń
  5. skąd takie słowa czyta sie ciężko

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.