piątek, 2 marca 2012

Bo on zawsze, bo ona nigdy...

Co jest, że my tak strasznie narzekamy? Na wszystkich i na wszystko: rząd, pogodę, podatki, ceny, szefa... dobra. To mnie też wkurza, ale chciałem o jednym konkretnym narzekaniu: na partnera.

Odwiedziła mnie niedawno przyjaciółka. Skądinąnd świetna dziewczyna i bardzo szczęśliwa w małżeństwie. Jej męża znam, choć nie na tyle, żeby o nim wyrokować, ale ona sama mówi, że jest szczęśliwa. Co nie przeszkadza jej narzekać, że on to, albo tamto, albo jeszcze co innego...

To kolejne zjawisko, którego nie rozumiem. Nie wiem, czy to tylko kobiety narzekają bo jakoś żonatych kumpli nie mam zbyt bliskich. Ale sam przeżyłem w niezbyt udanym małżeństwie kilkanaście lat. I rzeczywiście, pod koniec potrzebowałem się komuś wygadać bo sam nie dawałem już rady. Jednak wcześniej przez co najmniej dziesięć lat do głowy by mi nie przyszło, żeby komukolwiek żalić się na żonę, choć czasem też lekko nie było. Jakoś mi tu włażą w drogę słowa o uczciwości małżeńskiej.

Usłyszałem kiedyś od dziewczyny, że dla niej ważne, żeby partner w towarzystwie nie robił jej przykrych uwag, nie krytykował, nie był złośliwy. A potem usłyszałem tę samą dziewczynę, jak opowiadała swojej przyjaciółce jaki wredny ten jej chłopak, jak ją źle potraktował... To gdzie tu jest lojalność? Znowu, jak Kalemu ukraść krowa - to zły uczynek jest? Znaczy, za plecami to już można? Byle nie w towarzystwie?

Oglądałem niedawno taką głupawą komedyjkę z cyklu jak to mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus. I tam też pojawiał się ten motyw: przypadkiem usłyszana telefoniczna rozmowa narzeczonej z przyjaciółkami, w której opowiadała bardzo intymne sprawy z sypialni - i wszystko w porządku. Ale jak przyjaciel narzeczonego niezręcznie dał do zrozumienia, że też coś na ten temat wie - wielka obraza. Bo jak to? O niej, takie rzeczy rozpowiadać? Zgroza!

Nie lubię niesprawiedliwości. Nie lubię traktowania ludzi inaczej ze względu na rasę, pozycję społeczną, albo płeć. No, powiedzmy poza pewne granice: przepuszczenie kobiety w drzwiach jest naturalnym odruchem. Z wiekiem zresztą tak samo: starszej osobie należy pomóc, ale też zaawansowany wiek nie oznacza przyzwolenia na chamstwo, które się czasem spotyka.

Dla mnie małżeństwo, czy tylko intymny związek jest w jakiś sposób świętością, której nie wolno szargać. Wierność fizyczna to dla mnie jakaś absolutna podstawa. Potrzebuję jeszcze wierności psychicznej. To nie znaczy, że nie można mieć bliskich znajomych czy przyjaciół, ale jednak tej wybranej, czy wybranemu należy się więcej. Nie tylko czasu czy pieniędzy, ale lojalności właśnie. To wobec tej wybranej osoby przede wszystkim mamy być uczciwi i szczerzy. To, co opowiadam przyjaciołom nie powinno zawierać niczego, czego nie mógłbym powiedzieć w obecności partnerki.

7 komentarzy:

  1. Wiesz, to zależy o jakim partnerze mowa. Takie narzekanie na dziewczynę czy chłopaka jest podejrzane ale jak ludzie działają sobie na nerwy przez dwadzieścia kilka lat małżeństwa to czasem po prostu trzeba się wygadać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Joaśka17:52

    A moim zdaniem, jak trzeba się wygadywać, to znaczy że przyszedł czas na rozstanie. Liam bardzo ładnie napisał tutaj: "Wybranemu należy się więcej. Nie tylko czasu i pieniędzy ale lojalności." Uważam że jak się już nie umie tego dawać to nie ma sensu tkwić razem i jeszcze angażować w to innych, którzy muszą tego wysłuchiwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem Asiu czy to takie proste po dwudziestu latach wspólnego życia. Napisałam, że narzekanie na dziewczynę czy chłopaka, nawet na narzeczonego to jedno, a narzekanie na długoletniego partnera to zupełnie inna sprawa. Czy naprawdę uważasz że zawsze lepiej się rozstać? A nie warto czasem popracować nad taką relacją zamiast od razu się poddawać?

      Usuń
    2. Joaśka15:29

      No to na jakąś terapię iść a nie narzekać na prawo i lewo, nie? Profesjonalny psycholog może pomóc ale powiedz co daje takie wyżalanie się przyjaciółkom? Dziewięć na dziesięć ich porad można sobie o kant wiesz czego potłuc a tylko krwi napsuje i w związku i w przyjaźni.

      Usuń
    3. Wiesz nie każdy ma zaufanie do psychologów. Czasem przyjaciele mogą całkiem nieźle poradzić, to zależy jakich masz przyjaciół. A czasem po prostu samo wygadanie się przynosi ulgę na tyle że człowiek po powrocie ma więcej cierpliwości do partnera. Ja nie bronię narzekania dla samego narzekania, tylko takich sytuacji, w których przydaje się żeby ktoś popatrzył na daną sprawę obiektywnie. Wcale niekoniecznie to musi być od razu ktoś z dyplomem.

      Usuń
    4. Joanka12:16

      W takim razie może masz rację, nie będę się kłócić. Tylko myślę że nie takie poszukiwanie porady Liam miał na myśli w tym wpisie. Ja też się sporo nasłuchałam od różnych przyjaciółek i wiem, że dużo jest takich co po prostu muszą sobie na chłopa ponarzekać bo tak. I też tego nie lubię.

      Usuń
  3. Też uważam że takie narzekanie jest bez sensu. Jak chcesz narzekać, to nagadaj partnerowi a nie jemu za plecami.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.