poniedziałek, 16 stycznia 2012

Psychoanaliza

Ratunku! Zostałem... "spsychoanalizowany." Brutalnie, bezpardonowo, szczerze, bezinteresownie i niesamowicie trafnie. Ja, który całe życie wiernie i z oddaniem unikałem spychologów. Cóż, widać takie są koszty przyjaźnienia się z psychologiem. Nawet takim... niezrzeszonym.

Psychologia zawsze mnie fascynowała ponieważ wydawało mi się że jest to jedyna nauka która daje jakiś klucz do zrozumienia człowieka. Otóż daje. Mało tego że klucz: wytrych. Pokazuje bezlitośnie że znając kilka w sumie dość prostych mechanizmów można z nami zrobić praktycznie wszystko.

Dowiedziałem się z tej analizy o sobie bardzo wiele. Zaskakujące jest to, że nie było to aż tak przykre jak się spodziewałem. Owszem, odkryto kilka moich skrzętnie skrywanych słabostek, parę grzeszków o których sam wolałbym zapomnieć, ale ogólna ocena nie jest aż tak zła jak się spodziewałem.

Tak, wiem, drogi Mambo. Zaraz usłyszę że to w ogóle żadna ocena bo psycholog nie pracuje w taki sposób. Niemniej, czytając taką diagnozę człowiek nie jest w stanie nie oceniać sam siebie. Że wyszło iż w sumie jestem nawet dobrym człowiekiem, który wprawdzie nad paroma rzeczami powinien popracować ale generalnie jakoś tam mieści się na skali człowieczeństwa - to było dla mnie sporym zaskoczeniem. Dotąd większość psychologów jeśli nie łamała sobie zębów na mojej nieszczęsnej osobowości to przynajmniej rezygnowała z normalnych metod diagnostycznych. Tak, ja wiem, tu jest przewaga przyjaźni mimo wszystko i mnóstwo z tego, co opowiedziałem przyjacielowi nigdy nie ujrzałoby światła dziennego w gabinecie lekarskim obojętnej specjalności.

Jesteście ciekawi co powiedział o mnie specjalista? Otóż okazało się, że jestem "patologicznym altruistą." Cóż, dla mnie to akurat definicja chrześcijaństwa i czuję się zaszczycony łącznie z przymiotnikiem "patologiczny," niemniej trochę mnie to martwi.

Nie każdy altruizm w dzisiejszych czasach określa się mianem patologicznego. U mnie to raczej mechanizm dzięki któremu podobno próbuję się dowartościować ponieważ według teorii mojego znakomitego przyjaciela takie mechanizmy stanowią podstawę naszej osobowości. Ale z drugiej strony, gdybym mógł wybierać świadomie to pewnie też postawiłbym właśnie na ten. Przynajmniej przy okazji daje szansę zrobić coś dobrego dla innych.

Jednak taka analiza uświadamia mi jak bardzo w końcu wszyscy jesteśmy przewidywalni i skończeni. Boski pierwiastek w nas jest doprawdy mało widoczny, kiedy spojrzeć na ludzką duszę przez mikroskop nauki. Ot, po prostu trochę bardziej rozgarnięte z nas zwierzęta: niby ten rozum mamy ale i tak w większości sytuacji kierujemy się podstawowymi instynktami. To mimo wszystko rozczarowuje.

10 komentarzy:

  1. Anonimowy13:04

    Witam cieplutko Szczęśliwy każdy nowy dzień, Gdy z życiem idzie w parze. Cieszmy się jego każdą chwilą Nie patrzmy co da w darze. Uśmiech rozdawać od rana I kochać wszystko co żyje, W ludziach poszukać dobroci Bo w każdym ona się kryje... WSPANIAŁEGO I RADOSNEGO DNIA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi mówi,że przede wszystkim szukasz.Szukasz punktu oparcia dla swojej duchowości.I tylko nie jest wiedzieć, czy szukasz tego punktu na zewnątrz, czy też w sobie.Powodzenia.

      Usuń
    2. Wracam do Ciebie, Liam i będę wracać, ponieważ to, co robisz było i jest treścią także moich poszukiwań.Droga, którą szłam - wymagała pogłębionych studiów nad religiami.Etap ten zakończyła, a raczej rozpoczęła na dobre lektura prof.Uty Ranke-Hainemann "NIE i Amen..".Od tego czasu szukam wiary w sobie. W wiedzy, dobroci i odważnym wysiłku ludzkości.Głupio brzmi, ale tak właśnie jest.Polega na szukaniu rozmówcy, analizowaniu postaw akceptacji, aprobaty i uznania u Geniuszy rodzaju ludzkiego.Tę swoją robótkę nie zamieniłabym na żadną inną, ale dobrze wiem jak bardzo jest wymagająca.Przede wszystkim wymaga wolności, by móc tworzyć własne życie."Wyzwól człowieka a będzie tworzył"-mówi
      Antoine de Saint Exupery.Ma rację.Tak samo jak wówczas gdy twierdzi,że wolnym może być tylko ten, kto do czegoś dąży.Dążę i jeśli pozwolisz, będę się dzielić z Tobą swoimi odkryciami w tym względzie.Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  2. No, ja Ci gratuluję... Hi hi hi! Patologiczny Liam! Dobre. Całkiem dobre.

    OdpowiedzUsuń
  3. A, to Cię mamba tak urządził? No cóż, też gratuluję. Ale i nie zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tia... No, ja bym się mambą za bardzo nie przejmowała. Niby fachowiec, ale jak co do czego to... profesjoonalista. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Się czepiacie, dziewczyny. Każda by chciała, żeby ją mamba zanalizował, nie ma się co czarować moje drogie. Śmiało, jestem pewien, że pan adiunkt nie odmówi. Zwłaszcza ładnym i młodym ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo wszystko myślę, że jest w nas dużo nieprzewidywalności, tego "nieuchwytnego" i choć sama zostałam kiedyś "zdefiniowana" przez kompetentnego psychologa, wiem, że zmieniam się codziennie nie dzięki czemu innemu, jak łasce:)

    OdpowiedzUsuń
  7. mamba13:59

    Cicho rebiata! Bo wszystkich zanalizuję! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Liam! Chyba spodobało Ci się określenie nadane Ci przez przyjaciela. Rozumiem, że nadał Ci go, żartując nieco. Nie wiem na czym się oparł tak wnioskując.Pojawia się bowiem pytanie czy altruizm może byc patologiczny? Miłość bliźniego, opiekuńczość, umiejętność wykraczania poza własny interes to niekwestionowane atrybuty dojrzałości (Jerzy Mellibruda "Dojrzałość" w:http://www.psychologia.edu.pl/blog/2010/12/23/5-dojrzaoc.html) . Czy jeden z aspektów dojrzałości: postawa miłości (dawania) i gotowość do poświęceń może być patologiczna? Skłoniłeś mnie do refleksji. Dziękuję. Wyniki moich przemyśleń umieszczam na własnym blogu. Jeśli masz ochotę, zajrzyj. Wyszło trochę zbyt obszerwnie, żebym mogła zamieścić je tutaj;).

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.