czwartek, 30 września 2010

Pokora

Ugh... Ciężki tydzień za mną. Nawet nieszczególnie miałem siły na myślenie. Ale jestem znów z powrotem i raz jeszcze dziękuję wszystkim za troskę i modlitwę. Jak napisał mi przyjaciel, pokora to także umiejętność przyjmowania. Cóż, nadal uczę się pokory a do ideału mi daleko. Ale postaram się. :)

Choroba, zwłaszcza ciężka, bardzo zmienia patrzenie na świat. My wszyscy - a przynajmniej olbrzymia większość - jesteśmy przyzwyczajeni że panujemy nad podstawowymi sprawami w naszym życiu. Kłopoty ma każdy, ale na ogół martwimy się gdzie pójść żeby coś załatwić, co powiedzieć, żeby rozwiązać problem... A co wtedy, kiedy nie da się nigdzie pójść ani nawet niczego powiedzieć?

Jak służyć innym, jak być chrześcijaninem kiedy jedyne co jesteś w stanie zrobić to przyjmować pomoc? Kiedy nie tylko nie masz siły powiedzieć czego potrzebujesz ale nawet podziękować za czyjąś dobroć? Modlitwa? No tak, dopóki możesz jeszcze w miarę przytomnie myśleć. A, i nie skarżyć się, nie narzekać, nie wymagać za wiele... pozwolić służyć innym.

Nie takie to proste a przynajmniej ja najwidoczniej miewam z tym kłopoty. Dla mnie życie ma sens wtedy, kiedy coś robię. Wszystko jedno: pracuję, bawię się, odpoczywam. Sam albo z bliskimi. Nawet nie mam wielkich wymagań jeśli chodzi o atrakcje. Ot, pójść na spacer, zrobić kilka zdjęć, popływać, zjeść dobry obiad, poczytać fajną książkę...

Ale to wszystko opiera się na aktywności. Może niewielkiej, ale jednak. Kiedy zostaje mi to odebrane, gubię się. Zżera mnie frustracja nawet nie tylko dlatego że nie mogę sobie popływać, ale dlatego że zamiast być oparciem dla najbliższych sam tego oparcia potrzebuję. Nie mogę ugotować synowi obiadu, nie mogę wysłuchać mojej Pani, nie wyszukam dla taty najnowszego nagrania... To wszystko wisi a ja się wyleguję.

Nadmierne poczucie odpowiedzialności. Wiem, pisałem o tym w jednej z poprzednich notek. Na razie nie mam pomysłu jak sobie z tym poradzić, jak pozbyć się poczucia winy że nie staję czasami na wysokości zadania, że ta moja zbroja rdzewieje w kącie a szkapie nie ma kto obroku przynieść...

Tu chyba jest dla mnie ten moment, kiedy najtrudniej przychodzi mi zaufać Bogu. Oddać mu wszystkie te sprawy które powinienem załatwić i uwierzyć, że On się tym zajmie, zaopiekuje, dopilnuje... Mam wrażenie że wszystko się dookoła sypie, a inni tracą czas na zajmowanie się mną i martwieniem o mnie, zamiast zająć się czymś naprawdę ważnym...

7 komentarzy:

  1. Dla "wszystkich", o których piszesz to własnie TY jesteś ważny, a dla Boga ważne jest to co Oni dla Ciebie robią. Najważniejsze są intencje, równiez Twoje... a wszystkie czarne myśli, które kręca się w Twojej głowie są efektem walki szatana o Twoją duszę. Gdy zrobisz cos dobrze bedzie Cię wbijał w pychę, a gdy trochę zdołujesz wykopie pod Tobą wielką czarną dziurę. Choć moje problemy są na zupełnie innym poziomie niż Twoje bardzo dobrze Cię rozumiem...nawet sobie nie wyobrazasz jak dobrze... Trzymaj się Jezusa;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Dla mnie życie ma sens wtedy, kiedy coś robię" - to tak, jak ja. I upodobania chyba też podobne mamy. Mnie jeszcze nie doświadczyło coś takiego, jak Ty - niemoc i bezradność. Choć może - tyle że nie fizyczna, a związana z porażką na egzaminie wstępnym... Gorzkie to, ale nie obwiniam za to Boga, ludzi i wszystkiego naokoło. Może się za mało uczyłem? Może to ma sens - skoro w marcu ma się urodzić maleństwo moje, to mam się zająć nim i nie ma mnie teraz na początku odciągać od tego nic innego? Może po prostu taka ma być moja droga.

    W każdym razie wiem, że nadal na niej jestem - bogatszy o kolejne doświadczenie. A droga ta sama - bo do Niego...

    OdpowiedzUsuń
  3. mamba15:18

    Marku, wiem że nie raz Cię w życiu zraniono. Ale chrześcijaństwo polega też na zachowaniu czystego serca, prawda? "Tak - tak, nie - nie" to synonim prostoty myśli, intencji i uczynków.

    Nie każdy kto Ci służy musi zaraz myśleć o tym jak zyskać za to nagrodę. Warto i o tym pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozdrawiam Cie serdecznie
    Lubie tu u Ciebie sobie troszeczke posiedziec i poczytac

    OdpowiedzUsuń
  5. olila18:39

    Pokora dobra rzecz ale bez przesady. ;) Mam w rodzinie osobę ciężko chorą. Czasem wymaga więcej opieki czasem mniej. Czasem ta opieka jest uciążliwa i nieprzyjemna ale ta osoba jest mi bliska, jest dla mnie ważna i chcę żeby była a obowiązki z nią związane są niczym wobec korzyści, powiedzmy emocjonalnych, jakie czerpię z tej relacji.

    Ucieszyłam się, że znowu Cię więcej widać na forum i na blogu. Też by mi było ciężko z taką przymusową bezczynnością. Mam nadzieję, że wkrótce znowu poczujesz się lepiej.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. 'Nawet ciemna noc i pustynia są łaską." Czas martwienia się też jest potrzebny. Mimo wszystko. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaopiekuje się i załatwi. Widać że masz rzeczywiście u Niego specjalne łaski, spróbuj na swoją chorobę też popatrzeć jak na łaskę która pozwoli Ci się nauczyć czegoś nowego.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.