poniedziałek, 31 maja 2010

Święta Brygida Szwedzka - objawienie



Jeśli ktoś był na tyle wytrwały, by obejrzeć ten przydługi filmik, to odpowiedzcie mi, proszę, czy Was to przekonuje? Czy Wy naprawdę wierzycie w takiego chorego maniaka, który najpierw stworzył człowieka, pozwolił mu zgrzeszyć a potem przygotował mu coś takiego?

Pomijając kiczowatość tego zlepku horrorów, oddaje chyba całkiem nieźle ideę piekła, prawda? I co? Tylko jeden człowiek na sto tysięcy uniknie tych kaźni? A Bóg ma się temu przyglądać z satysfakcją? Czy cokolwiek co jesteśmy w stanie tu, na ziemi zrobić, może być usprawiedliwieniem czegoś takiego?

Zadał ktoś na forum i chyba ostatnimi czasy coraz więcej ludzi zadaje to pytanie: jeśli Ci się uda i trafisz do nieba, czy potrafisz cieszyć się wiecznym szczęściem wiedząc, że Twoja matka, syn czy żona są TAM? Ba! Ja nie mam nawet takich wrogów, których chętnie bym widział w piekle...

Ksiądz Hryniewicz w swoich rozważaniach o powszechnym zbawieniu sugeruje, że oddanie nawet maleńkiej części stworzenia na zatratę byłoby klęską Jego planu. Szczerze mówiąc to mnie bardziej przekonuje niż cokolwiek innego. Gdyby choć jedna istota miała cierpieć wiecznie takie męki, to ofiara Chrystusa na krzyżu poszła na marne a cały Boży eksperyment ze stwarzaniem ludzi to jedna wielka klapa. Czy On może być aż tak nieodpowiedzialny?

Przytaczane są tu słowa Świętej Brygidy i Świętego Hieronima. Oni powinni wiedzieć, skoro są święci, co? Ale czyż oni nie byli produktem swoich czasów? Kilkaset lat temu wizja takiej Bożej sprawiedliwości zapewne przemawiała do ludzi. Czegoś takiego domagało się nasze poczucie praworządności. Ale teraz? Czy to jeszcze kogoś przekonuje?

Dla mnie ma to pewną wartość. Budzi świadomość, to prawda. Ja akurat dość dobrze rozumiem, że mogę umrzeć w każdej chwili, nie zdążyć pojednać się z Bogiem, nie zdążyć nawrócić, zerwać z grzechem, uwierzyć... To pomaga zachować czujność.

Jednak, gdybym miał to wszystko dosłownie, razem z tym jednym na 100 000 zbawionym, to raczej w ogóle przestałbym się starać. Własną mocą i tak się nie zbawię, a liczyć na miłosierdzie takiego okrutnika też nie chcę, dziękuję.

Wszystkich, którzy wierzą w nieskończoność piekła podziwiam za odwagę. Gdybym ja w coś takiego uwierzył nie miałbym siły nawet próbować żyć, bałbym się mieć dzieci. Jednocześnie nie rozumiem jak można przyjmować spokojnie świadomość, że coś takiego może spotkać naszych ukochanych i jeszcze wychwalać Bożą sprawiedliwość. Ja przepraszam, ja mam chore sumienie ale ja tak nie potrafię.

13 komentarzy:

  1. Ok, to ja z innej strony. Jesteśmy stworzeni przez Boga, Jego dziełem. Zgoda. Jednak wolna wola ludzka wydaje się nie mieć grani - co widzimy od Edeny począwszy. Bóg pozwolił, aby człowiek zrobił coś, co go od Niego oddzieliło, oddaliło. I dzisiaj nadal tak jest - Bóg jest, nic tego nie zmieni, ale pozwala ludziom mówić, myśleć i pisać, że Go nie ma, negować Go, żyć bez Niego.

    Nie wiem, jak Ty - ale ja uważam, że to jest wolny wybór człowieka, który - o ile podejmowany świadomie - oznacza, że Boga i tego, co On daje, się nie chce. Czyli - jak człowiek to odrzuci, to dobrowolnie rezygnuje z Raju. Bóg go do niczego nie zmusza. Proponuje, pokazuje, opisuje - człowiek wybiera, i trzyma się swego wyboru. Czy Bóg może zbawić na siłę?

    Inna rzecz - czy człowiek, wiedząc czym byłoby piekło (wieczność bez Boga), świadomie by podejmował taką a nie inną decyzję? Czy nie byłoby tak, że decyzja byłaby świadoma dopiero... gdyby wiedział, czym jest piekło? No właśnie. Człowiek tego nie wie. Ale Bóg uczy, tłumaczy, wbija do głowy. I człowiek może uwierzyć, a może nie uwierzyć, olać to. Tylko to dalej pozostanie jego, człowieka, wola. Wolna. Czy Bóg może w nią ingerować? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz Tom, wydaje mi się, że nie obejrzałeś tego filmu, skoro potrafisz spokojnie twierdzić że to ludzka wolna wola... :D Ale po kolei.

    Po pierwsze ja, za księdzem Hryniewiczem, uważam że nie wolno mówić o jakimkolwiek ograniczeniu Boga - także ograniczeniu przez naszą wolną wolę.

    Stąd wypływa nadzieja, że to tylko dla nas jest takie dwubiegunowe: albo nasza wola, albo Jego, że w tym jeszcze tkwi jakaś głębsza Tajemnica, że On ma swoją, wyższą logikę.

    Nie, nie uważam, że zbawia na siłę. Wierzę, że ma plan, który pozwoli Mu uratować wszystkie stworzenia jakie kiedykolwiek zaistniały nie łamiąc ich woli. Nie wiem w jaki sposób. Nie muszę wiedzieć. Wystarczy mi że ufam bo na takie zaufanie mnie stać. Ale też tylko takiego Boga umiem pokochać.

    Sam zresztą piszesz, że człowiek musiałby najpierw wiedzieć czym jest piekło, by móc podjąć decyzję. No właśnie. Żadne tłumaczenia nie pomogą, bo my w ogóle nie jesteśmy w stanie pojąć i odczuć koncepcji wieczności - tak samo w niebie jak i w piekle. Kazać nam wybierać w taki sposób, to nie fair, nawet jak na Boga...

    I jeszcze jedno. W końcu wierzymy, że zostaliśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, prawda? No więc, skoro nawet moja niedoskonała przecież psychika buntuje się przeciwko skazywaniu najgorszych nawet zbrodniarzy na takie męczarnie, to chyba o czymś świadczy?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ja nigdzie nie twierdzę, że film oglądałem. NIE oglądałem go. Podzieliłem się refleksją odnośnie tego, co napisałeś.

    No widzisz, więc różnimy się zasadniczo - ja zakładam, że Bóg nie ingeruje w człowieka aż po naruszenie jego woli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pismo Święte mówi o wiecznym jeziorze ognia po Sądzie Ostatecznym. Teraz dusze ludzi po śmierci znajdują się we śnie. Jednak faktem jest, że tak naprawdę tylko Bóg wie, jak długo będzie trwało jezioro ogniste, które jest przeznaczone dla zatwardziałych grzeszników, ludzi którzy usłyszawszy Ewangelię do końca życia ją odrzucali i tych, którzy co prawda nie znając Ewangelii mogli być uznani przez Boga za prawych ze względu na swoje sumienie, jednak i tego warunku nie spełnili ze względu na swoje złe uczynki.
    Poza tym - czy to nasza rzecz oceniać postępowanie Boga? Czy nie jest to pychą? Czym my jesteśmy, żeby mówić że jest taki czy owaki bo będzie jezioro ognia? Ja to po prostu przyjmuję, jak fakt, że pada deszcz albo że mam napisać kolokwium.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bogu nie zależy na naszej bezgrzeszności..wymaganie ej od nas byłoby czymś nieludzkim ,nierealnym i nieosiągalnym..skrupulatność ludzkich grzechów i przewinień może przynieść więcej szkody niż pożytku..ja obejrzałam ten filmik już dawno temu,moją reakcją była myśl.."Boże mój jak to dobrze że w Ciebie wierzę..to wystarczy,że jestem twoja..nie skrzywdzisz mnie bo wiesz,ze kocham..tak jak potrafię,ale kocham"..i to dotyczy twoich bliskich,przecież modlisz się za nich,polecasz ich Jego opiece..czego się boisz?

    OdpowiedzUsuń
  6. mamba21:46

    Rzeczywiście bardzo zabawne. Czy się Liam tak śmierci boi?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakbyście zgadli, przyjaciele. Właśnie widmo śmierci mnie przytłacza i chyba niezbyt dobrze sobie z tym radzę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Liam, a Pan Jezus właśnie po to poszedł na krzyż, abyśmy nie bali się śmierci. Ona nie jest końcem. Jest jedynie przejściem. Jeśli oddałeś swoje życie Jezusowi, wtedy masz życie wiecznie, gdy On przyjdzie. Mówi o tym dość szeroko Ewangelia Jana i List do Rzymian.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, Zimbabwe, dziękuję Ci. Ja po prostu po raz kolejny przekonuję się, że uwierzyć teoretycznie to jedno, a stanąć w konkretnej sytuacji, to zupełnie co innego. Chociaż jestem dorosły, powinienem to wiedzieć. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Strach sugerowałby, że uważasz się za osobę bardzo grzeszną. Tylko że grzech nie jest czymś strasznym - gdy szczerze żałujesz, zmieniasz się, odrzucasz przywiązanie do niego. Bóg jest większy niż nasza największa słabość - i w tym jest nasza nadzieja. Pamiętaj, żebyś oceniając siebie - nie odbierał Bogu prawa do tego, aby On sam Cię miłosiernie osądził, gdy nadejdzie czas. A do tego momentu - masz sporo przed sobą :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam, myślę że to co napisał tu Palabra na początku, jest bardzo ważne. Pan Bóg daje nam wolną wolę. Możesz powiedzieć Bogu nie i w ten sposób praktycznie samemu skazać się na piekło. Ale z tego co piszesz Liam, jestem pewien, że Tobie na Nim naprawdę zależy, więc chyba możesz patrzeć z nadzieją w przyszłość. W końcu Bóg jest Miłością. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piszecie tu o grzechu w kategorii bardzo "urzędniczej".

    Zgrzeszę to mnie skażą na piekło, nie zgrzeszę to na niebo.

    Myśleliście kiedyś o grzechu jako elemencie relacji z Bogiem?
    Spróbujcie porównać to do relacji z człowiekiem (marne porównanie ale najbliższe).
    Kochacie kogoś?
    Jak się czujecie po zaparciu się tego uczucia?
    Czy Miłość tej drugiej osoby do Was nie pomnaża w Was takiego doła jaki się ma gdy się zawiedzie kogoś?
    Skoro Boża Miłość jest niewyobrażalnie większa niż to co umie wytworzyć człowiek, to czy taka miłość nie potęguje tego uczucia?

    Nie rozumiem jak poznawszy Boga, można traktować go urzędowo.
    Nie rozumiem też, jak nie poznawszy Go można o Nim opowiadać brednie.

    Długi komentarz wyszedł. Pewno połowa internetowej społeczności go ominie ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. olila22:37

    Najbliższe moim poglądom jest to, co pisze Palabra.

    Myślę, że o piekle i szatanie powinno się mówić. Niby dlaczego nie – bo to nieprzyjemne i nie chcemy żeby było? Chowanie głowy w piasek to trochę ryzykowna metoda rozwiązywania problemów.

    Kiedy lekarz odkryje u pacjenta chorobę, nie zataja tego przed nim i nie odsyła go z miłym uśmiechem do domu, żeby go nie martwić. Daje choremu skierowanie do szpitala na operację, na leczenie, proces trudny, bolesny i długotrwały ale konieczny dla odzyskania zdrowia.

    Propagowanie profilaktyki zdrowotnej to w dużej mierze nieprzyjemne straszenie chorobami. Ale nikomu nie przyjdzie do głowy zabraniać mówienia o raku płuc. Na każdej paczce papierosów widnieje napis: „palenie zabija”. Większość palaczy go lekceważy, dopóki nie zachorują. Większość ludzi lekceważy informację o szatanie, dopóki nie wydarzy się w ich życiu coś, co nimi potrząśnie. Bywa, że żadne potrząsanie nie skutkuje aż do śmierci.

    Bóg nie pcha ludzi do piekła. Bóg robi wszystko, żeby ich przed nim uchronić i wskazać drogę do nieba. To ludzie sami poprzez grzech wybierają piekło, na przekór Bogu. Bóg dał człowiekowi wolną wolę i jej „instrukcję obsługi” – Dekalog i Przykazania Miłości. Jeśli człowiek pomimo wskazówek i upominania upiera się aby podążać szeroką, wygodną, usianą błyskotkami szatana drogą do piekła, to cóż, przykro, smutno ale jego wolna wola.

    Czym jest sąd, zwykły, ziemski sąd? Oskarżonemu stawia się przed oczami jego zły czyn takim, jakim on jest naprawdę, jakim go widzi ofiara przestępstwa i świadkowie, nie takim, jak go postrzega niesłychanie łatwe do oszukania sumienie winowajcy. I nagle przestępca staje się malutki, zawstydzony, upokorzony, nieszczęśliwy. Nawet jeśli na zewnątrz trzyma fason, traci go w środku, zwłaszcza kiedy w więzieniu zetknie się z agresją i przemocą być może gorszą od tej, której sam był poprzednio sprawcą.

    Nawet jeśli Boski sąd nie wygląda dokładnie tak samo, można się spodziewać, że ma podobny skutek – odczucie w pełnym wymiarze cierpienia zadanego swoim bliźnim. To zdaje się Benedykt XVI powiedział, że piekło jest stanem ducha. Czy może być gorsze piekło niż czuć przez wieczność ból, którego doświadczyli inni z naszego powodu?

    Wieczność to w naszym pojęciu nieskończenie długi okres czasu. Ale czas jest elementem naszego świata, wcale nie musi być cechą tego drugiego. Tak naprawdę nie wiemy, czym jest wieczność na tamtym świecie, może jest bardzo logicznym i bardzo uzasadnionym „obszarem” lub „zakresem” kary?

    A poza tym jeśli chodzi o wieczność rozważmy na przykład przypadek Hitlera. Jeśli zsumować razem natężenie i czas trwania cierpienia ludzi skrzywdzonych przez II wojnę światową, wychodzi z tego straszliwy ogrom bólu i potwornie długi czas...

    Jeśli spojrzymy na siebie uczciwie, każdy z nas musi stwierdzić, że jest człowiekiem grzesznym, mniej czy bardziej ale grzesznym. Siostra Faustyna, jedna z najniewinniejszych osób na świecie, mówiła o sobie, że jest nędzą. Ważne co się ze swoimi grzechami robi, czy się z nimi walczy. Nie należy się poddawać, jeśli pomimo starań nie zawsze się udaje zwyciężyć. Do piekła nie trafia się za nieumiejętność tylko za świadomą złą wolę. Przychylam się do teorii, że nawrócenie jest długotrwałym, trudnym procesem a nie jednorazowym, szczęśliwym wydarzeniem, po którym wszystko idzie jak z płatka. Nie wierzę, aby Bóg mógł posłać do piekła kogokolwiek, kto choćby najbardziej nieumiejętnie ale szczerze i uczciwie stara się dążyć do Boga.

    Można się obśmiać z piekła, szatana i z ludzi, którzy o tym mówią, ale jeszcze nikt nie udowodnił, że nie mają racji. Każdego dnia wydarza się w naszym świecie cała masa straszliwych horrorów, w których cierpią lub giną ludzie. Jaki jest powód aby przypuszczać, że nie ma ich na tamtym świecie, w jego części zwanej piekłem?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.