piątek, 16 kwietnia 2010

Pogoda ducha

Zawstydziła mnie dziś pewna starsza pani... Co ja mam do tych staruszek? Może je lubię bo moja mama nie żyje i tęsknię za nią a może po prostu najłatwiej je spotkać na osiedlu o tej porze, kiedy spaceruję z psem? W każdym razie wiele jest wspaniałych starszych pań w mojej okolicy.

Ta miała przezabawnego pekińczyka, który za moim sub-atomowym kundlem ledwie nadążał się obejrzeć. Bo moja suczka ma motorek z turbodoładowaniem w tyłku. Serio. Małe toto ale żaden wilczur nie dogoni jak się rozpędzi. I właśnie ta pani mi powiedziała, usiłując przywitać się z moją hiper-aktywną wariatką, że jej pieska już nie ma: był stary, chory i nadszedł jego koniec.

Bąknąłem odruchowo że przykro, że to zawsze strasznie smutne. No wiem, sam przecież straciłem już kilka psów. Przeżywałem raz więcej raz mniej. I jakoś tak bezmyślnie spytałem, czy będzie miała następnego.

I znów odruchowo, zupełnie bezmyślnie kiwałem głową, kiedy odpowiadała że nie, że już nie ma czasu. Taka zawsze elegancka, zadbana i pogodna. Pomyślałem, że może dorabia do emerytury albo wnukami się przyszło zająć więc pies to rzeczywiście byłby kłopot. A ona dalej: że psa wziąć, to trzeba mieć perspektywę tych kilkunastu lat, a ona przecież już nie ma tyle czasu...

Zatkało mnie. Zacząłem bąkać coś bez sensu, że głupoty pani opowiada, że przecież... pomachała mi ręką z uśmiechem i odeszła w swoją stronę. A ja zostałem z opadniętą szczęką. Chciałbym mieć tyle pogody ducha w jej wieku. Heh! Chciałbym i we własnym.

* * *


Przy okazji - dla moich stałych czytelników. Na bocznym pasku jest baner Okruszek. Jeśli go klikniecie, przeniesie Was na stronę fundacji "Bliźniemu swemu..." Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Tam kliknięcie w bochenek chleba (raz dziennie) zaowocuje przesłaniem 10gr. na dożywianie najuboższych. W dodatku nie z Waszej kieszeni, tylko sponsorów. Niby niewiele, ale pomóc można.

18 komentarzy:

  1. mamba17:14

    O, widzę że się pan Liam o bliźnich troszczy. A to pięknie, pięknie. Chętnie się dołączę. A sąsiadce kondolence z powodu straty pieska nawet jeśli pekińczyk był.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała kobieta. :) Pomyśleć, że mnie jako dwudziestolatce wciąż brakuje pogody ducha, a ona...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, to świetny pomysł! Dużo osób Cię czyta, to jak wszyscy codziennie poklikamy to na kilka bułek się zbierze. Kamili powiem, to już nas dwie będzie, Ty Liam trzeci. Jeszcze ktoś? Nakarmimy parę ludzi, co? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Już powiedziała. Na swojej stronie też mam zrobione. Tylko trzeba będzie przypominać. A ta pani niesamowita naprawdę. Szkoda tego pieska też

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy11:03

    i to jest właśnie nieegoistyczne podejście do życia..postawa która jasno mówi-wszystko jest dla ludzi..ale też,wszystko ma swój czas--przypomina mi się tu odwrotna sytuacja 65letniej Brytyjki która poczuła się samotna i poddała in vitro...finał był taki,że kobieta zmarła na raka,zostawiając dwuletnie bliźniaki na łaskę państwa..stawiać przed sobą dobro innych..nawet zwierząt..to chyba jest to tzw.świadome życie ;)
    Renata

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech, widzę Renatko, że mi nie odpuszczasz. I dobrze. :)

    Tylko powiedz, co z tego za morał? A jakby ta Brytyjka miała 25 lat to byłoby dobrze? Wiesz, raka nie przewidzisz...

    Zresztą nie tylko raka. Ja dwa lata temu byłem zupełnie zdrowy aż tu nagle usłyszałem wyrok, że do czterdziestki nie dociągnę. To co, powinienem rzucić wszystko i odkładać na trumnę?

    Jakoś mnie Twoja definicja "świadomego życia" nie do końca przekonuje, choć zgadzam się, że przykład podałaś skrajny. Tyle że równie dobrze mogło się wszystko szczęśliwie skończyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy00:53

    z tego co wiem..ty masz bliską rodzinę,a twój syn ma matkę-wiec,chyba miałby w kimś oparcie i pomoc?...po za tym ,gdyby ta Brytyjka miała 25 lat,przypuszczam że nie planowała by samotnego macierzyństwa,i dzieci miałyby jeszcze dziadków,i ojca-a wiec kogoś kto by im w życiu pomógł//w tym przypadku zabrakło już bliskiej rodziny...po za tym mierz siły na zamiary ;) ..do dzieci trzeba mieć sporo cierpliwości,i sił fizycznych (a przynajmniej w pierwszych latach dziecka)..rozumiem gdyby jako 65 latka,wynajęła się na babcię zastępczą..ale na matkę?..dla mnie to egoizm,i bezmyślność.
    Renata

    OdpowiedzUsuń
  8. mamba10:05

    Renata ma rację to skrajna nieodpowiedzialność i czysty egoizm

    OdpowiedzUsuń
  9. No dobrze już, dobrze. Macie rację, oczywiście. Ja tylko tak, dla zasady ;)

    Najlepszy dowód że mi ta pani zaimponowała że napisałem tę notkę, nie? Może faktycznie powinienem ją zatytułować odpowiedzialność, ale ona to wszystko z takim miłym uśmiechem i w ogóle... No, szacunek tak czy inaczej, tu się chyba wszyscy zgadzamy.

    A w Okruszek dziś kliknęli? Bo będę sprawdzał. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. darko10:52

    Melduję, że dołączyłem Okruszek do codziennych klików (obok pajacyka i polskiegoserca, jeśli ktoś z czytelników zna inne ważne witryny, chętnie tę grupę rozszerzę). :-)
    Gdy moja Babcia straciła swoją długoletnią psią towarzyszkę, co bardzo zresztą przeżyła, miała takie samo podejście. Jest w wieku, w którym ma się nadzieję doczekać następnego roku (jak sama mówi) i nie rozpatruje się kilkunastoletniej perspektywy, więc nie chciała brać na siebie odpowiedzialności za młode psie życie.

    OdpowiedzUsuń
  11. mamba10:56

    Co mieli kliknąć to kliknęli niech lepiej pan Liam siebie pilnuje :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pilnuję, pilnuję, bez obaw, drogi Mambo. :P

    I witam serdecznie kolegę Darka. Mam nadzieję, że mimo braku czasu zechce wpadać częściej. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. darko12:34

    Dziękuję serdecznie. :-) Wbrew pozorom bywam często (mimo owego niedostatku czasu), tyle że jako przez większość życia niewierzący nie czuję się uprawniony do podejmowania dyskusji na poruszane przez Ciebie tematy. Ale czytuję Cię często i z przyjemnością. :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hm... ktoś powiedział kiedyś, że nieważne, czy wierzysz w Boga. Ważne, że On wierzy w Ciebie ;)

    Ja rozumiem, jeśli nie masz akurat nic do powiedzenia i nie nalegam, ale uprawniony do komentarzy jest tutaj każdy - bez względu na wiek, rasę, wykształcenie, poglądy tudzież orientację seksualną i obecność pieprzyka pod lewym uchem.

    Tak dla jasności...

    OdpowiedzUsuń
  15. darko19:46

    Bynajmniej nie jest tak, że nie miałbym nic do powiedzenia w kwestiach duchowo-światopoglądowych, przeciwnie. Po prostu patrzenie na świat i na samego siebie przez pryzmat wiary w istotę wyższą i własnej z nią relacji jest mi od dawna obce, a nie czuję potrzeby przekonywania kogokolwiek do swoich poglądów. Natomiast zawsze jestem ciekaw wewnętrznego świata innych, zwłaszcza przedstawionego w sposób tak pogłębiony, jak Ty opisujesz swój. :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak sobie szanowny Kolega życzy. :) Pragnę jedynie zauważyć, że na moim blogu nie chodzi o wzajemne przekonywanie się do cudzych poglądów, ale dzielenie swoimi przemyśleniami.

    Gdybyś nie wiedział, czytuje mnie dwoje bardzo konserwatywnych katolików, paru mniej ortodoksyjnych, buddysta i kilkoro protestantów. Ateisty jeszcze nie spotkałem, a przynajmniej nie ujawnił się w komentarzach. I jakoś nie zauważyłem, byśmy tracili wiele czasu na wzajemnie udowadnianie sobie kto się tu tak naprawdę myli. :D

    OdpowiedzUsuń
  17. darko06:57

    Może źle się wyraziłem. :-) Kolego miły, przecież rozumiem, że to nie blog religijnych krucjat, a wymiany myśli. Dajesz nam wgląd w Twoje wnętrze, przepięknie i odważnie, w sposób, który bardzo mi się podoba i który szanuję, bardzo lubię Cię czytać. Jednak na innym poziomie - i o czym innym - dyskutują osoby, które łączy przeżywanie więzi z Bogiem/bogami/bytami nadprzyrodzonymi, choć każdą na swój sposób. Moja duchowość oparta jest na innych podstawach, włączanie się w większość Waszych dyskusji z perspektywy agnostyka odebrałbym jak włażenie z zabłoconymi buciorami na lśniącą posadzkę, mnie samego by to raziło. Nie czuję zresztą takiej potrzeby, jest mi dobrze z moją własną "wiarą" i szanuję wiarę cudzą.

    Obaj dobrze wiemy, że między nami jest wiele podobieństw, ale w tym punkcie jest zasadnicza różnica. Podejrzewam, że różniliśmy się nieco nawet wtedy, gdy jeszcze byłem wierzący, ale trudno byłoby porównać wiarę i przemyślenia dzieciaka z podejściem dorosłego, dojrzałego człowieka. Po dwudziestu latach szczegóły się zacierają.

    OdpowiedzUsuń
  18. Panie Darko tu jest cała lista takich stron: http://www.emetro.pl/emetro/1,85616,4672584.html Jakby ktoś jeszcze chciał klikać to zapraszamy :D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.