sobota, 3 kwietnia 2010

Eli, Eli, lama sabachtani?

Dziwne to moje doświadczenie tegorocznego Wielkiego Tygodnia. Chciałem wyciszenia i modlitwy, a poczułem się strasznie samotny i opuszczony przez wszystkich. Syn spędza Święta z dalszą rodziną, dziewczyna zajęta pracą i przygotowaniami a ja... mnie dopadła choroba i pokrzyżowała plany. Powinienem się już do tego przyzwyczaić.

Zależało mi na tych jutrzniach, chociaż przez te ostatnie kilka dni postu. No, byłem na kilku. Niestety, liturgia Triduum okazała się być poza moim zasięgiem. Godzina 18:00, podwórko przed blokiem pustoszeje, a ja zostaję sam. Nawet Bóg nie ma dla mnie czasu: jest z prawdziwymi chrześcijanami w kościele.

Wiem, marudzę: był i ze mną, tylko ja Go nie słyszałem, zajęty użalaniem się nad sobą. Cóż, bywa, ja też nie jestem z kamienia. Trudne to czasami.

Wolałbym jakieś widoczne kalectwo bo chorego serca nie mam wypisanego na twarzy. Nawet nie blednę specjalnie bo gębę mam ogorzałą. Już mnie kiedyś ludzie chcieli z autobusu wyrzucić jak zasłabłem, bo myśleli żem pijany. O tym, żeby mi kto miejsca ustąpił mogę zapomnieć, a tłumaczyć się wtedy raczej ciężko.

I przecież nigdy nie wiem, czy wytrzymam. Gdyby to było jasne: złamana noga - nie mogę chodzić. Biorę antybiotyk - siedzę w domu. Ale tu? Nie poszedłem na mszę bo mi się nie chciało, czy faktycznie gorzej się czułem? A może tylko usprawiedliwienia szukam dla własnego lenistwa? Albo mi wstyd, bo już kilka razy zemdlałem w miejscach publicznych. I strach bo jak ktoś wezwie pogotowie to mnie znowu tak łatwo nie wypuszczą.

Śmieje się ze mnie Pawis, że ja ciepłem i energią emanuję. Heh! Zaprawdę powiadam Wam, zdziwiłby się, gdybyśmy spotkali się na ulicy. Niczym nie emanuję, wierzcie mi. Ale ten komentarz i kilka innych były powodem, dla którego postanowiłem zamilknąć na chwilę. Przestać gadać i dla odmiany zacząć słuchać - jak usłyszałem na modlitwie. No więc słuchałem. Pustki.

Był we mnie żal i rozgoryczenie. Bo nie dość mojego grzechu, jeszcze choroba mnie od Boga oddala? No to co? Ja wszak optuję za emocjami w wierze, ale nigdzie nie twierdziłem, że te emocje zawsze muszą być pozytywne. Nie jest wielką sztuką trwać przy Bogu kiedy się doświadcza łaski i radości w modlitwie czy w życiu. Sztuka pukać do zamkniętych drzwi...

6 komentarzy:

  1. Och mam nadzieję że chociaż w Święta nie będziesz sam? Życzę Ci pogodnych, wesołych i rodzinnych Świąt. I zdrowia, oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pawis-6613:02

    Drogi Liamie pisz, pisz, ja się nie śmiałem ja się ciepło uśmiechałem. Czasem wystarczy że od człowieka bije spokój... A co do triduum, eh może nie z tego powodu co Ty ale przeżycia jakie podobne... Praca cały tydzień 14-22, zaraz będę zbierał się do pracy, a żona z córkami u swoich rodziców to tak klikam na tej klawiaturze, dobrze że choc wczoraj zdążyłem, choć zwiałem parę minut wcześniej z pracy (troche się biję w piersi, ale w końcu ktoś za mnie te kilka minut wcześniej przyszedł). Już nie raz trafiało mi w święta tak niefortunnie pracować, ale teraz jakoś szczególnie zabolało to rozstanie z Bogiem, bardziej niż z rodziną, bo przez póltotra tygodnia codzienna Eucharystia a tu w Wielki Czwartek i Piatek nie da rady bo tylko o jednej godzinie, kiedy pracowałem.
    A za komentarz poprzedni jeszcze raz przepraszam (proszę bardzo sam zawsze wołam o odpowiedzialność za słowo, a sam nie pomyślałem, że może jakoś zaboleć)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ Pawis, nie przepraszaj mnie na litość boską! Komentarze pomagają mi przemyśleć wiele spraw, i te negatywne i pozytywne, dlatego bardzo je cenię.

    A Twój odebrałem właśnie tak, jak piszesz - ciepło. Wcale nie zabolało, sam się uśmiechnąłem. Tak sobie tylko czasem marudzę albo prowokuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mamba13:36

    No tak to jest jak się człowiek skupia na sobie, zamiast na Bogu. Choroba czy nie, poza kościołem też się przecież można modlić. Ale oczywiście ja też życzę zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dołączam się do życzeń!
    Wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, nie miałam pojęcia że jesteś taki chory. To musi być strasznie trudne. Jeszcze piszesz że masz syna, to sam go wychowujesz? A jest ktoś kto mógłby wam pomóc? Bo pewnie z renty trudno się utrzymać?
    Daj znać, gdyby ci czegoś było trzeba, mojego maila chyba możesz zobaczyć? Jeśli nie, to powiedz jak się prywatnie z tobą skontaktować.

    Życzę Ci zdrowia i dużo sił

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.